Pozno wieczorem docieram do Lucknow, ale okazuje sie ze Danny z Hospitality Club nie spi i czeka na mnie. Nastepnego dnia dostaje samochod z kierowca na zwiedzanie miasta. Hmm nie ma za duzo do ogladania ale porozbijac sie bryka zawsze mozna. Kolega jest wojskowym wiec ma chody!!!
Niestety chyba znowy mam robaki wiec trzeba sie leczyc. Mam nadzieje ze mi przejdzie przed Ladakhiem.
Monsun w Indiach to rzeczywiscie mokra sprawa. A lapanie stopa i campingowanie hmm.. trzeba to powaznie przemyslec.