Z Katmandu niestety musialem wychodzic bo byl strajk i nic nie jezdzilo, ale na dobre wyszlo bo spotkalem jednego Nepalczyka ktory na dowidzenia w Nepalu pokazal prawdziwa goscinnosc. Zaprosil mnie do siebie na noc. To nic ze do jego wioski szlo sie 2 godziny ale za to zjedzenie z jego rodzina wieczorem Dahl Bat bylo dla mnie zaszczytem.
Nastepnego dnia dopiero ruszylem dalej niestety monsun przyszedl na dobre i dopiero wieczorem dotarlem do granicy noc musialem spedzic w hotelu.(nareszcie normalnie sie umylem). Nastepnego dnia znowu w Indiach no ale nie bylo tak zle. Stopem z przygodami docieram do Gorakhpur pozno wieczorem. i ha ha niewiem jeszcze jak ta historijka sie skonczy!! .....
No i skonczyla sie dobrze jesli to mozna tak nazwac.(karaluchy i kibel na dachu)