Geoblog.pl    PawelK    Podróże    Pawel K-a podroz ciagle trwa... the journey is still on move ....    New Year with Orang Asali
Zwiń mapę
2009
01
sty

New Year with Orang Asali

 
Malezja
Malezja, Kopung Orang Asali,and G.Chamah
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 43396 km
 
Skoro swieta spedzilem w KL, postanawiam nowy rok spedzic w Dzungli.
Znalesc wioski Orang Asali i z nimi troche poprzebywac.
LP. nie za bardzo sie wypowiada gdzie i jak te plemiona mozna spotkac. I gdzie ichnie wioski sie znajduja. Mapy beznadziejne apsolutnie nie daja konkretnych informacji.
Z rozmow z spotkanymi poprzednio Malajami wychodzilo ze najwiecej siedzib "Orginalnych ludzi" mozna znalezc na terenie Cameron Highlands.
Spojrzalem na mape te ktora mialem. I zdecydowalem sie ruszyc w okolice Gua Munsang, a mianowicie Kg. Kuala Betis i dalej. (spojrz na mape).
Stopem w pare godzin docieram do wioski. Rozgladam sie i wypytuje o wioski ktore mam na swojej dziadoskiej mapie.
Nazwe jednej ktos rozpoznal i mi wytlumaczyl jak tam dojsc.
Kupuje troche zarcia tak w razie wpadki. I nastepnego dnia ruszam wzdluz sporej rzeki.
I tak sie zaczyna dosc spory "treking" Okazuje sie ze wiosek jest wiecej i dalej w glab lasu.
droga jest zrywkowa. Caly czas pada deszcz i mnostwo blota. Spie w paru wioskach, jem malpe i "Ubikaju", czyli cos w rodzaju lokalnej tapioki. Sylwestra przesypiam bo lokaleski jakos chyba nie maja w zwyczaju urzadzania chuczynych zabaw.
a pod koniec sie okazuje ze gora jest do zalojenia. Guang Chamah, 10 godzin w blocie i jestsmy na szyczycie, nic nie widac. Super!!!

A konkretnie to wygladalo tak.
Z Kg Betis 4 godziny droga zrywkowa, lecz w miare dobrym stanie. Dochodze do Kg Tohoj. Jest to najwieksza jak sie potem okazuje wioska w okolicy. Domy w wiekszoscie wybudowane przez rzad z desek i w jednym komercyjnym stylu, poustawiane w rzadek. Maja tu jeden sklep, lecz bardzo kiepsko zaopatrzony I szkole.
Dogaduje sie z miejscowymi mam spanie i jedzenie. Dzis rocznica mijaja dwa lata od kiedy ruszylem w podroz, poltora roku od kiedy jestem sam.
Pod wieczor siedze na werandzie domu w ktorym bede nocowal, chrzaszcze i inne bzyki graja, miejscowi co chwile przechodza zerkajac ukradkiem, z zaciekawiona mina, chmurzy sie bedzie padac, gdy juz zapada zmrok pobliskie drzewa blyskaja setkami malych swiatelek. Kurcze no i mam swiateczna choinke!!!! Swietliki tancza w milosnym tangu.
Sporo refleksji.
Czego sie nauczylem, czego nie zrobilem, jak bym to wszystko inaczej zorganizowal. Wspominanie miejsc, ludzi i co teraz jak mi z tym jest i czy mam ochote na wiecej.
He he,.... Dlugo nie musicie myslec do jakiego wniosku doszedlem.
Tak chce jechac dalej, to jest to co mnie najbardziej rajcuje. Co mnie najbardziej rajcuje w podrozowaniu?
Magia miejsc, nieoczekiwane sytuacje, male miejscowosci, ciekawi ludzie, ludzie ktorzy nie podrozuja, zyjacy w swoim czasie i miejscu "constant". Przychodzi do nich taki typ jak ja i choc chce z nimi zostac i wziac ta czastke ich rzeczywistosci ze soba. Nie moze, nie moze bo wtedy by zaklucil ich "constant" zaburzyl rownowage. Moze tylko przejsc obok zrobic zdjecie i pozdrowic. To najbezpieczniejsze co moze zrobic. Zeby nie zepsuc magii miejsca.
Filozofia..... filozofia zycia bytu ziemskiego, reliigia i religie swiata.
Potrzeby... potrzeby ludzkie i te ktorych nie trzeba zaspokajac... nie trzeba bo nie ma potrzeby!!!
Dopiero po powrocie z G. Chamah dochodze do refleksji ze chyba pierwszy raz spotkalem ludzi ktorzy nie chca, nie sa chciwi, nie interesuja ich nowosci pedzacego swiata. Moga miec, lecz nie chca.!!!
Dobra!!! Z Kg Tohoj ruszylem do wioski Kg Penap. Lecz konfuzja i problemy jezykowe, spowodowaly ze poszedlem inna droga niz powinienem. Tak na prawde to wiedzialem ze moze tam nic nie byc ale chcialem to sprawdzic. W ten sposob 2 dni z kalendarza. Czyli blotnista droga mnostwo sladow sloni i sporo lazenia. Wracam sie.
I na nazwie Kg. Penap konczy sie zgodnosc mojej mapy z rzczywistoscia!! A wlasciwie to jeszcze przed sie konczy bo Kg. Penap nazywa sie Kg.Penat. I po okolo 4 godzinach po zrywkowej drodze, z sporymi przewyzszeniami. Docieram do prawdziwej wioski Orang Asali. Male domki na filarach, wykonane z bambusa. Nie jest ich duzo okolo 10 rozrzuconych po niewielkim stoku z strumykiem po srodku.
Zachodze po poludniu, juz od godziny pada. Nieustajacy, jednostajny deszcz. Wioska jest troche oddalona od drogi. Ide, staje miedzy budynkami. Jeszcze mnie nie zauważyli, pada deszcz, wszyscy siedza w swoich domkach gdzies kogut pieje, psy sie gryza, dziecko placze, slysze ludzkie rozmowy. Podchodze blizej mijam kilka budynkow. Juz wiedza ze jestem, lecz tylko patrza ktos wskazuje palcem. Kobiety jak by sie zaczely chowac. Deszcz wzmaga sie podchodze do weza z ktorego caly czas leci woda biore dwa lyki i staje pod zadaszeniem dla kilku motocykli.
Po chwili przychodza mezczyzni z wioski. Usmiechy przyjazne powitania, i wlasciciel domu przy ktorym przystanelem. Niski szczuply i krecone czarne troche siwiejace wlosy. Gestykulujac reka w poblizu twarzy wypowiada slowo "eat"
Hmmm.... No skoro zapraszasz???
Gdy juz zdjalem zablocone i przemoczone buty gramolac sie po czyms w rodzaju drabiny do domku. Zasiadam na bambusowej podlodze, wskazuje palcem na miske pelna jakiegos ciemniego miesa z blizej nie zidentyfikowanymi konczynami. Zapytuje "name"
Odpowiedz "monke" He he no to prosze dzisiaj na obiad Malpa!!! No oprocz tego byl ryzyk i jakies inne zielone z lasu.
Gospodarz ma 40 lat i 10 dzieci choc do tej cyfry troche dlugo dochodzilem poniewaz najpierw byla konfuzja z 14.
Zapytuje czy moge sie tu przespac i rowniez cos zjesc.
Pokazuja mi jeden domek, z jakiegos powodu nie zamieszkaly. Nie chca kasy lecz upieram sie ze zaplace im za jedzenie.
Gospodarz rowniez tlumaczy mi jak to jest z tymi wioskami w okolicy, sporzadza prosta mape itp.
Przemili ludzie.
Z Kg. Penat. nastepnego dnia po 3.5 godziny docieram do Kg. Simpok. Tak mniej wiecej historyjka sie powtarza. Poznaje jednego miejscowego chlopaka o imieniu Charli. Ktory proponuje mi zebym sie przeszedl na G. Chamah( 2171m. n.p.m).
Proponuje mi ze pokaze droge. Nie chce za to kasy. Przedtem bedziemy musieli spedzic jeszcze jedna noc w innej wiosce.
I tak dnia nastepnego docieramy do Kg Rokom. Do ktorej mozna dotrzec juz tylko piechota. jest tam 6 domow. Od 5 dni caly czas pada co ostatecznie wykancza moj telefon komorkowy aparat tez nie lubi wilgoci.
hmmm... i tak w Jungli nie mialem zasiegu.
Ciekawie wygladal nasz wymarsz z Kg. Simpok. Ja wszystko zabzpieczam od deszczu plastikowymi torebkami foliowymi a Charli zaklada stare wojskowe buty ojca i czepek do plywania na glowe!!!
Treking z Kg Rokom na szczyt zajmuje okolo 5 godzin, plus tyle samo spowrotem.
Jest jedna sciezka lecz trzeba byc uwaznym. Juz w samej wiosce sie przekonuje ze na ta gore czesto wchodza zorganizowane grupy z przewodnikami. Gdy siedzac przy palenisku w jednej chacie podano mi zeszyt wpisow wszystkich ludzi ktorzy przewijaja sie przez to miejsce.
Wpisy sa od 2002 roku i nie znalazlem tam zadnych obcokrajowcow.
Wysuwam hipoteze ze bylem pierwszym Polakiem na szczycie!!! Ktos ma jakies infomacje na ten temat??
Powrot zajmuje mi 2 dni. Spedzam jeszcze jedna noc w Kg.Penat, a dnia nastepnego zchodzac w dol w okolicy kg. Tohoj lapie stopa i po kilku fartownych stopach wieczorem laduje w KL. W mieszkaniu mojej znajomej.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (37)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (3)
DODAJ KOMENTARZ
mama
mama - 2009-01-05 15:47
Za chwile bedziesz na Sumatrze, czytalam , ze na wyspie Samosir na jez. Toba do 1905 r. mieszkali kanibale. Jak myslisz , ich gusta sie zmienily czy tylko prawo ?
Bardzo prosze - NIE sprawdzaj !
Buziaczki z mroznej Warszawy !
 
maKaska
maKaska - 2009-01-06 14:09
Pieknie piszesz ! Chcialabym zobaczyc te tanczaca choinke , Ciebie nasiaknietego woda i Charliego w kapielowym czepku. Mozesz pokazac jeszcze wiecej zdjec ?
Kochamy Cie " Robinsonie Nemo " !
 
gosiaszepielow
gosiaszepielow - 2009-01-10 22:19
Przepiekna mapa, taka żywa i majprawdziwsza na świecie!
 
 
PawelK
Pawel Kilen
zwiedził 21% świata (42 państwa)
Zasoby: 332 wpisy332 426 komentarzy426 4539 zdjęć4539 9 plików multimedialnych9