cze tego dnia prawie docieram do Kalkuty prawie bo 12 km od miasta choc miasto ciagnie sie od 60km. Zatrzymuje mnie przyplyw ktory odwraca bieg rzeki i zblizajcy sie mrok. Znajomi z Kalkuty sie nie odzywaja ale dobrzy ludzie nie spia. I laduje w ashramie i mam nadzieje ze jutro sie znajomi odezwa.
Pozdrawiam wszystkich zainteresowanych.
No to mam troche czasu, internet wiec cos wam opisze jak to "wujek przygoda" jak sie nazywalem klac w eter i wioslujac do miasta ktore stalo sie pierwszym w Indiach do ktorego tak naprawde chcialem wreszcie dotrzec sie zabawial w wodzie i piachu gdzies na wschod od Varanasi.
Moze zacznijmy od poczatku.
Otoz w Varanasi napisalem wam piekna historyjke o kolezce z Kalkuty ktory to chce plynac do swojego domku no ale.....
Nastepnego dnia kolezka sie nie pojawil o umowionej godzinie a jak juz wrescie przyszedl to cos zaczal belkotac ze zeczy zostawil u jakiegos goscia w pokoju i ich teraz nie moze dostac z powrotem itp.
Ja jak to ja nie sluchajac za duzo kazalem mu te rzeczy przyniesc i tak juz sie na niego nie doczekalem.
W miedzyczasie zrobilem jedna komore wypornosciowa, z butelek plastikowych i troche poprawek zlecilem "majstrowi" w lodce. Oczywiscie to jak ten gosciu zalatal dziury w lodce pozostawia wiele do zyczenia.
Okolo 12 troche spozniony po odprawieniu pudzy na lodce ruszylem w samotny splywik Ganga do Kalkuty. I to byl pierwszy dzien faktycznego plyniecia.
Tego dnia plynelem jeszcze 4 godziny gdy to okolo 17 godziny zaszlo sloneczko i trza bylo sie szybciutko rozbic na brzegu. Pierwsze problemy na Gandze zaczely sie pojawiac z ktorymi borykalem sie do samego konca.
1. Chroniczny brak wody pitnej, pozostaje tylko gotowanie tego czym sie plynie.
2. Chroniczny brak chrustu bo wszyscy w Indiach z czego mozna wyciagnac wniosek gotuja na ogniu wiec skutecznie czyszcza teren.
3. ............. pelno Hindusow. Caly czas masz gosci. co zaczyna cie "denerwowac?"
4. Brak zaopatrzenia, jako ze plynelem sam od lodki i rzeczy nie moglem sie za bardzo oddalac.
No i wyliczac by tu jeszcze bardziej mozna.
Nastepny dzien zaczelem od naprawiania lodki po swojemu bo brala wody az "milo"
Tego tez nie zlikwidowalem do konca bo musial bym uzyc chyba ze 4 paczki poksipolu.(A mama przywiozla mi go nie na jakas tam lodke.)
Wiec ruszylem w droge. Wszystkie opowiesci z Varanasi ze zaraz za mostem nurt jest szybki i leci sie jak burza, albo ze sa jakies wiry itp. Okazuja sie nie prawda.
Jedna i to bardzo dotkliwa prawda ze plynie sie ogromna rzeka, wolno bo nurt jest wolny. I trzeba caly czas dawac mocno z wiosla zeby zauwazyc zadawalajacy ruch.
Drugiego dnia zauwazam ku mojej radosci "Sos" czyli delfiny jest ich duzo wyplywaja znienacka wypuszczajac i wciagajac powietrze jak nurkowie glebinowi.
Mila niespodzianka po tym jak to nasluchalem sie na jednej konferecji jaka to Ganga jest brudna.
Plyne plyne... z dnia na dzien wchodze w rutyne wstaje o brzasku okolo 5 30 rozpalam ogien z tego co uda mi sie znalezc. Gotuje cos do jedzenia i okolo 7 30 schodze na wode.
Z rana plynie sie najlepiej zero wiatru nie jest goraco i jakos wiecej sily w lapach.
Poludnie to niezly skwar, czasem gdzies na jakies przeprawie pije herbate i zajadam co tam sie da kupic. Przepraw bylo sporo. Bo jako ze Ganga to spora rzeka a wiosek i malych miasteczek mnostwo w okolicy to ludzie musza sie jakos przetransportowywac na drugo strone. Mniej wiecej co jakas godzine wieksza lub mniejsza przeprawa jest.
A przy niej czasem jakis Sklepik z herbata i krakersami, a od swieta samosa itp.
Musze przyznac z reka na sercu ze sie troche przyliczylem z ta rzeka. Zle policzylem kilometry, lub za malo sie na tym skupilem. Zalozylem lekkomyslnie ze zajmie mi to okolo 15 dni a zajelo 24.
Wiec wplywajac do stanu Bihar nie moglem sie doczekac Patny stolicy tego wojewodztwa gdzie mogl bym sprzedac lodke w h.... i ruszyc stopem do Kalkuty i wydostac sie z Indii.
Do Patny docieram dopiero po 8 dniach a jest to okolo 1/3 drogi do Kolkaty. Po nie udanych probach sprzedania lodki nocuje na wyspie nieopodal miasta.
Ha nie napisalem wam jeszcze o nocnych atrakcjach na Gandze. Otoz mialem szczescie lub nie, trafilem na jakis specjalny miesiac w ktorym co noc wieksze i mniejsze miejscowosci hucza od wystrzalow petard wiekszych lub niejszych cala noc, jak nie ma petard to sa glosniki z ryczaca (doslownie) muza i jeki bo spiewem bym tego nie nazwal jakis kaplanow.
Wiec zasypiasz na poligonie, nad ranem budza cie "jeki" a czasem przeplywajacy tzw. nocny Hindus. (czyli rybak lowiacy w nocy) przeplynie i trza sprawdzic czy lodka dalej na brzegu.
W Patnie, nocuje na wyspie, godze sie z realiami. Znowu kleje lodke, powazniej podchodze do dystansu i w koncu tez powaznie zabieram sie za infekcje na stopach ktore powstaly na skutek ciaglej wilgoci, temperatury i obtarc od sandalow.
Przed Patna mialem tez pierwsze W\W (wide water). Bo wplywajacy duzy doplyw z lewej strony popedzil troche nurtu i rzeka w swoim ogromie zaczela plynac. I wiac tez zaczelo.
Wiec jakby w Patnie podroz zaczyna sie na serio. Po mniej wiecej naprawieniu lodki schodze na wode a tu prosze zaczyna calkiem niezle wiac ani sie obejrzalem a tu naprawde fala jak h.... a ja na srodku tzw. dupy!!!
Grzeje prosto do najblizszego brzegu i tak caly dzien. Po trochu po trochu robie co moge. Niepocieszajaca wizja koledzy i kolezaki gdy dzien w dzien mijasz jakiegos trupa na rzece. Czasem sie zastanawialem czy moze plyne Styksem?
A na dodatek lodka po solidnym przegladzie znowu bierze jak cholera. Szlak mnie trafil i wyciagnelem skubana jeszcze raz na brzeg i tym razem dobrze zlokalizowalem przeciek. Ciurgalo jak .... wyobrazcie sobie ze oni wbijaja gwozdzie a reszta to sprawa malowania. he he.
Za Patna juz prawie do samego konca Gangi czyli do wplyniecia w Kanal prowadzacy do odnogi Hugli. Borykalem sie z dosc niekorzystna fala a co tak naprawde mnie martwilo ze jesli nagle zacznie wiac mocniej to ja bede w wodzie kolejnym trupem.
Tak to plynelem sobie Ganga piekna i szeroka podziwiajac krajobrazy i otaczajaca przyrode co do ktorej mialem niedosyt po porazce w Parkach Narodowych Indii.
Wiele slyszalem o niebezpieczenstwach stanu Bihar, ze jacys zlodzieje ze niebezpieczni ludzie. Ale wszedzie okazywali sie serdeczni i przyjacielscy. Choc jak to Hindusi upierdliwi i denerwujacy.
Pewnego dnia bedac jeszcze w Bihaze wiaslujac sobie dziarsko srodkiem rzeki, zadowolony bo nurt ciagnal mnie a ja dodawalem jeszcze z wiosla. Na jednym z brzegow ktos sie drze.
Mysle do mnie nie do mnie ale plyne dalej, moze chce zeby go na druga strone przewiesc. Jak to mi sie zdarzalo wczesniej. Wiec ignoruje machanie i plyne sobie dziarsko dalej. A tam na brzegu krzycza machaja i szczerze dra ryja.
Z myslami w chmurach plyna podspiewujac sobie pod nosem. Gdy tu nagle slysze huk wystrzalu i to nie byla petarda.
Zapweniam was ze umiem rozroznic wystrzal z broni palnej, a ta byla kalibru 8 mm. Prawdopodobnie Mauzer choc z bliska sie nie moglem przyjrzec.
Hmmm......
Sprawa wygladala na powazna. Spojrzalem na brzeg bardziej wnikliwie a tam trzech facetow. Zaden nie ma munduru dwoch na pewno dlugie strzelby, jeden uzbrojony pakuje sie na lodke z jakimis pomagierami i miezac do mnie z swojej pukawki chyba krzyczy zebym podnisl rece do gory i plyna do brzegu. Ha ha to co wplaw mialem plynac, nogami machac czy co. ?
No ale sie troche uspokoili gdyz nurt znosil mnie do ich brzegu a ja powoli dowioslowywalem do brzegu.
Wyladowalem troche ponizej miejsca z ktorego do mnie krzyczano.
Od brzegu dzielila mnie tylko dosc spora warstwa blota.
Gdy ten na lodce do mnie doplyna a kolezki z brzegu doszli. bloto to jak by pomoglo rozwiazac napiecie.
Bo ....
Oni mowia wskazujac palcem na pukawki ze mam wyjsc na brzeg, a ja na to ze bloto i sie ubrudze. Zaproponowalem ze doplyne do brzegu z lepszym wyjsciem ale ci cos nie byli zadowoleni. Jeden z tych co na brzegu. Ciekawe nie byl uzbrojony. Podchodzi przez bloto i zaczyna tak.
Pokazuje mi luske od naboju stad wiem ze 8 mm. i wskazuje na koleszke z niezlym karabinem snajperskim. Chyba na moje szczescie, bez lunety.
Cos tam belkocze po swojemu.
Na to ja porosto z mostu ze do mnie strzelacie barany!!
he he dobrze ze nie rozumieja po Polsku.
Nasepnie Kolezka pyta czy mam komorke, ja na to ze nie mam.
Potem wskazujac na luske mowi ze chce ""Pejsy" czyli kasy za nabuj czy cos w tym rodzaju. No ale na pewno nie robi tego w zbyt uprzejmy sposob.
Cos zaczelo mi tu smierdziec. Kim sa ci faceci nie maja mundurow, w bialy dzien wolaja do mnie z brzegu, a w okolo pelno innych ludzi. Sa uzbrojeni. A pierwsze co robia to pytaja o komorke i pieniadze.
Hmmm.... postanowilem przejac inicjatywe skoro jeszcze mnie za fraki nie wzieli to znaczy ze jest jakas szansa.
Zaczelem sie dopytawac dosc nachalnie kim sa i jesli sa policja to niech pokaza mi swoje legitymacje, bo jeden z nich potwierdzil ze niby takowymi sa.
Zaczeli sie cos tam bulgotac i jeden co chba byl ich szefem kazal przeszukac moje rzeczy.
Ja na to stanowcze nie i juz z niezlym wkurwem na wargach zaczelem sypac po polsku wiachami. Do ludzi na brzegu krzyczalem zeby wezwali jakas normalna policje.
Ciezko moje dziadki bo niestety ci ludzie ni w zab po Angielsku a w Hindu tez bo oni przeciez z Biharu a tu sie mowi po Bihari. No ale "Polise" to chyba kazdy glupi zrozumie nie.?
Troche ich przyblokowala ta moja postawa plus sznurek dobrze wiazacy plecak do lodki.
Ten na brzegu pokazuje pukawke i wola ze na brzeg mam wychdzic a ja na to ze nie i jak taki cwaniak to niech strzela bedzie mial trupa i pelno swiatkow.
Troche trwala ta przepychanka w koncu jak ich jeszcze postraszylem ze mam znajomych w rzadzie Indii i w wojsku.
Bo mam gdzies tam jakis chyba nie??
To troche im uszka przywiedly. Zaczeli cos tam miedzy soba gaworzyc po swojemu. Az jeden wyciagna telefon i podal mi zebym sobie z kims pogadal a ten tez ni w zab po angielsku. No ta ja korzystajac z okazji puscilem mu kilka wiach w swoim ojczystym jezyku i pytam o ID Kard to tez kazdy srednio inteligentny Hindus zrozumie. Kim jest do jastej ciasnej. ?
Tak sie sytuacja ksztaltowala az zaczeli sprawdzac co mam w kieszeniach. Jak sie okazalo ze nic to jeden srednio inteligentny szef tej "bandy trzech".zapytuje o saszetke z kasa i paszportem ktore jak kazdy cudzoziemiec nosi sie tuz pod pepkiem w spodnach. Ja mu na to "hola hola nie ze mna takie numery bruner" Stanowcze nie na szczescie wystarczylo.
Ostatecznie skonczylo sie wszystko tak ze w koncu ktos przyniosl kawalek jakiegos papieru i dlugopis zapisalem im swoje imie itp. I kazali odplynac.
Wiec z reka na sercu odetchnalem z ulga i ruszylem w swoja droge.
Cholera wie drodzy sluchacze z kim to ja mialem doczynienia. Czy skorumpowani tajniacy sprawdzajacy tajemniczego turyste na Gandze. (pytali czy mam granaty w plecaku), jesli tak to kiepscy bo nawet slowa w drugim oficjalnym jezyku nie umieja powiedziec.
Czy moze jacys zwykli policjanci po sluzbie, chcacy sobie dorobic lub zjesc darmowy obiadzik, to tez mi proponowali.
Jedno jest pewne, troche zamieszania na brzegu, troche ludzi jako widowni i moja stanowcza postawa jak bym byl nie wiadomo kim i znal nie wiadomo kogo.
Zmienila zlego poczatki w szczesliwe zakonczenie.
I nie zmyslam drogie dziatki bo po co mial bym to niby zrobic!!
Dalej juz bez rewelacji plyne i plyne a to wieje a to nurt znika. Kolezka nurt stal sie moim przyjacielem ale czasem to go niezle zwyzywalem jak sie chowal.
Noce juz jak by spokojniej bez strzalow i wybuchow. Tylko lisy co to sie padlina na brzegu zywia wyja twardo co wieczor. Sosy machaja ogonami i plynie sie Ganga.
Stopy caly czas sprawiaja problemy. Ale przynajmniej coraz szybciej plyne bo jakby rzeka przyspieszyla. Z nawigacja nie bylo az takich problemow bo jak na horyzoncie nie bylo brzegu to znaczy ze tam trzeba plynac a i rybakow sporo wiec o droge mozna zapytac. Problemy pojaily sie w koncowych odcinkach Gangi gdy to stala sie olbrzymem z wieloma wysepkami i wyspami. wtedy jak wybierzesz kiepsko to masz dodatkowa godzine wioslowani.
Dokladnie 16 dnia plyniecia doplywaj do Farakka Brige czyli do miejsca w ktorym trzeba sie z Ganga pozegnac i wplynac do kanalu przez sluze.
Tego dnia Ganga nie puszcza mnie tak latwo bo od rana wwwwwielka fala a ja musze na druga strone. Dobrze ze lodka sama w sobie dosc ciezka a razem ze mna i plecakiem to troche wszystko wazy wiec tak łatwo fala mnie nie poniewierala.
Ale szczeze przyznam ze chcialem juz na druga strone
Nastepnie trafilem na bardzo ciezko myslacych rybakow i znalezienie wplywu do kanalu zajelo mi chyba z godzine choc nie jest to skomplikowane jak sie zna droge.
Po drodze mijam Rajmahal Hills ktore rysujac sie po mojej prawej stronie doskonale poprawiaja mi samopoczucie.
Farakka Brige znalazlem dojscie do kanalu plyne juz sie sluzy nie moge doczekac.
Doplywam do sluzy a tu "niespodzianka" z 150 m od "bram gondoru" ciezko zalega roslinnosc plywajaca pchana przez nurt z rzeki no normalnie gestwina jak cholera jak bym mial narty lub rakiety sniezne spoko mogł bym sie zabawic w Jezusa Chrystusa.
Parkuje lodke z brzegu i ide obczaic sluze. Czy to zardzewiale cholerstwo jeszcze w ogole dziala?
Okazuje sie ze tak i gdy dochodze do sluzy wlasnie zaczyna wyplywac z niej wielki statek transportowy. Wwwwielkie bydle, zadaje kilka pytan czy moge i czy da sie pokazujac na "kwiatki w wodzie" i wielkie bydle zaczyna wyplywac wypychajac tony zielska przed siebie. widzac co sie dzieje postanawiam skorzystac z sznsy. Wrota otwarte zielsko przepychane zaraz bende mial przejscie. Biegne do lodeczki wskakuje i zaraz za Bydlakiem probuje sie przedrzec. Hmm no coz z furia rzucam sie na zamykajace droge "stwory-potwory"ledwo przebijam sie 15 m do przodu gdy wszystko sie zaczyna znowu zasklepiac. Po przegranej batali ledwo wydostaje sie z gaszcza zieleniny.
Machaja do mnie z brzegu zebym podplyna. Jeden z gosci z ktorymi rozmawialem przy sluzie jest pracownikiem i mowi po angielsku. Proponuje przeiwsc lodke riksza na druga strone. Z rezygnacja spogladajac na "kwiatki" przyznaje mu racje i lapiemy jakiegos rikszarza. Wytaszczamy lodke i pakujemy na riksze.
Ostatecznie po powtorce z Drawy Szkoleniowej i 50 Rs mniej w kieszeni jestem w kanale i mam otwarta droge do Kolkaty.
W Kanale jest nurt (nie pytajcie czemu) wiec dosc sprawnie plyne do przodu. Kanalem plyne jeszcze dzien nastepny i wplywam do Hugli. Nurt tez szybki ale kreci jak ch.....
Z zadowoleniem zauwazam znaki postawione na brzegu przez Indyjski departament do spraw zeglugi srodladowej. Pokazujacy ile jest kilometrow do Kolkaty.
Z radoscia stwierdzam ze mam ich okolo 300 a dziennie pokonuje okolo 50 km
Plynie sie szybko i sprawnie. Duzo przepraw. Udaje mi sie kupic sporo rarcia na zapas wiec lece ile sie da. Mijam kolejne miejscowosci Ostatni odcinek do Kalkuty to okolo 60 km miasta po dwuch stronach rzeki. probuje zrobic to w jeden dzien ale okolo 14 zaczyna sie odplyw i rzeka w druga strone zaczyna plynac. Probuje sie do znajomych w tym miescie dodzownic ale nikt nie odbiera, aparaty wylaczone, sms, nie dochodzi W desperacji na 12 km od miasta pytam w jak sie okazalo pozniej aszramie czy moge jedna noc przekimac bo mnie cofa a ja chce do przodu. .
Ludzie dobrzy sie znajduja i pozwalajal, lodke lancuchem do rury przypinamy na noc a ja dostaje pokoik i dzieki uprzejmosci innych dobrych ludzi korzystam z internetu.
Ten kawalek juz znacie.
Nastepnego dnia po sniadanku na luzaka ruszam do Kolkaty, dzwonie jeszcze raz z rana i jest odbiera jedna kobieta? He ?
Ja tam mam kolegow nie kolezanki w Indiach, Juz mysle ze to pomylka gdy to mama jednego z nich. Okazuje sie ze Kolega Imram polecial do Californii robic licencje pilota ale poinformowal swoja mame i ona mnie odbierze.
Wiec plyne po drodze pytam czy ktos lodki kupic nie chce. no ale nie bylo chetnych.
Plyne, plyne.... mijam mosty wielke jak ch....
smietniki tez wielkie jak .....
i doplywam do jednego Hotelu na wodzie parkuje i pytam czy moge lodke zostawic na noc. Troche czekam na wodza tego interesu. Ten sie zgadza i na herbate zaprasza.
Reszte dnia spedzam objadajac sie na ulicach tanim zarciem i pipijajac kokosa.
Z mama Imrama spotykam sie dopiero wieczorem i idziemy razem na kolacje do jej rodziny z jakiejs okazji. Dowiaduje sie potem ze to jej urodzinyl
Jej siostra przyrzadzila pycha wolowine. Po wszyscy sa Protestantami a jej maz, nie zgadniecie?
Muzulmanin. Sa tzw. "Love mariage"
Ha ha w niedziele pojde z nimi do kosciola posluchac jak spiewaja Hinduscy protestanci w Kolkacie miescie jak by z innej epoki.
Troche sie rozpisalem ale chyba ciekawa historyjak co?
Pozdrawiam~~~