Do Varanasi zawitalem dosc szybko po jednym z najlepszych stopow jak do tej pory w Indiach, okolo 20 km od Dehli zlapalem najpierw stopa do Agry z bufonowatymi adwokatami a nastepnie super szybkiego dzipa do samej Kalkuty, lecz ja wysiadlem w Varanasi po okolo 600 km rajdzie.
Po pierwszym dniu zwiedzanka rozbilem sie po drugiej stronie rzeki na piaszczystej plazy i tak sobie lezac juz smacznie przed samym zasnieciem wpad mi dosc osobliwy pomysl do glowy.
"A moze by tak splynac Ganga do Kalkuty"
Nastepnego dnia zrobilem male dochodzenie gdzie kupic, za ile lodke i jaka a nastepnie co z ta Ganga i jak ona sie w ogole ksztaltuje. Znalazlem lodke nawet calkiem niezla troche przypomina Canou, ale bardziej toporna jest.
Poszukalem na internecie rowniez jakis informacji o rzece ale nic tresciwego nie znalazlem tylko o zanieczyszczeniach.
Powiem wam szczecze ze taka brudna to ta rzeka nie jest.
Niestety nastepna noc musialem spedzic w miescie bo nie pozwolono mi juz po zmroku przyplynac na nastepna strone.
Znalazlem jakis tani hotlik i jakos poszlo. Nad ranem w gazecie przeczytalem ze wlasnie odbywa sie konferecja na temat zanieczyszczenia Gangi wiec glodny informacji udalem sie tam, lecz niestety tez tylko o zanieczyszczeniach. Zeby cos tresciwego to nie zabardzo.
Los chcial ze spotkalem a raczej on spotkal mnie, pewnego czlowieka ktory potrzebowal mojej pomocy. Mowil ze jest z Kalkuty i przyjechal do Varanasi szukac pracy niestety bez koneksji to bardzo trudne. Poprosil mnie zebym mu kupil cos do jedzienia. I tak od slowa do slowa zaproponowalem mu miejsce w mojej lodce ktora juz prawie kupilem.
Ha i tu niespodzianka od tamtej pory faceta nie widzialem.
Zaczely sie schody bo wlasciciel lodki nie chcial odpowiadac za moj ewentualny wypadek na rzece wiec chcial zebym mial jakies pozwolenie. Kierujac sie jego spokojem duszy i w sumie zdrowym rozsadkiem postanowilem takowe pozwolenie zdobyc i przez caly nastepny dzien walczylem z iscie niesamowita biurokracja i debilizmem urzednikow oraz policjantow. Ktorzy to w Indiach patrza tylko i wylacznie za wlasnym nosem itp. Zaczynaja prace o 10, na obiad ida o 14, a o 16 koncza prace niezle nie?
No nic po odwiedzeniu z 3 miejsc i wydaniu w sumie sporej kasy na riksze itp. pirzgnalem papiery w rynsztok i wrocilem do mojego faceta od lodki i zaczelem mu wyjasniac ze to bez sensu.
Trzeba przyznac ze gdy poprzedniego dnia powiedzialem mu o facecie z Kalkuty byl bardziej entuzajstycznie nastawiony do calej tej eskapady.
No coz po calym dniu walki z biurokracja troche podlamany wrocilem do faceta od lodki.
Ten nie za bardzo chcial kontynuowac interes ze mna juz nawet chcial oddac mi zadatek ktory mu dalem.
Jeszcze postanowilismy poczekac na jego kolege ktory jest z Bihar to znaczy z tej czesci Indii przez ktora mial bym teoretycznie plynac i miec jakies problemy, a ponadto jest on bardziej zorietowany w sprawach zakupu i umowy kupna/sprzedazy.
Czekajac na faceta od umowy postanowilem wziac jeszcze raz lodke i sobie nia poplywac po Gangesie.
Plyne sobie i plyne, nawet dobrze sie skubana sprawuje. A tu nagle slysze jakies wolanie z brzegu. No prosze Facet z Kalkuty Sadyn sie znalazl.
Tym razem postanowilem go bardziej sprawdzic. Wszystko co mi powiedzial okazywalo sie prawda. Gdzie spi, itp. Inni ludzie tez to potwierdziali wiec jego historyjka trzymala sie kupy.
Wiec tym samym, razem ruszylismy do faceta od lodki i po przedstawieniu mu mojego nowego znajomego ten troche wyluzowal i poszlismy do adwokata (niestety) zawrzec umowe. Oczywiscie zupelnie nie potrzebnie bo takie cos mozna sobie samemu napisac, potrzeba tylko jednego swiadka. No ale facet od lodki ma 60 lat i nie umie pisac i czytac, a ma w Varanasi rodzinny interes i nie chce miec problemow.
Ja tez nie chcialem zeby biedaczysko mail problemy od zasranej policji.
Wiec ruszam jutro na Gange, splyw powinien zajac nam okolo 15 dni. Lodka jest przebudowywowana wedlug mojego widzimisie. Ja probuje zrobic z tego cos na ksztalt Canou. Razem z moim znajomym Sadynem zrobimy jeszcze dwie komory wypornosciowe z plastikowych butelek zeby wrazie czego miec lodke na powierzchni.
Sadyn to dosc madry facet od razu kuma co sie do niego mowi i ma niezly angielski jego pomoc bedzie dla mnie nie ocenoina.
Ostatecznie prosze Panstwa stalem sie wlascicielem obiektu plywajacego o nazwie "lodka"
i moze Moj nowy znajomy zacznie mnie nazywac "Sahib"
Na co oczywisicie nie licze.
Na pewno natomiast licze na niezle wrazenia z najslawniejszej rzeki w Indiach.
Pozdrawiam, a i nieliczcie na jakies zdiecia i wiadomosci w czasie nie krotszym niz 15 dni. Bo bede na GANDZE.