Auuuuu.....
Jak tu cholernie drogo!!!!!! Portfel boli.
Do Sydney zawitalem tylko na chwilke bo po drodze z Carins zalaplalem sie do pracy przy budowie domu. Lecz pomimo to musialem do Sydney przyjechac zeby zorganizowac sobie nowy paszport. Moj "stary" jest juz calkowicie wypelniony wiec nie moge na nim podrozowac.
Sydney na poczatku jako kolejne wielkie i dorgie miasto nie za bardzo wypelnialo mnie entuzjazmem.
Spotkanie z moim hostem z CS tez bylo takie sobie.
Lecz gdy rano wzialem prom do centrum miasta. I zobaczylem to wszystko co to miasto ma do pokazania z poziomu wody to od razu mi sie humor poprawil.
Nieprzecietne polozenie, wspaniale kolory poranka i wielka zatoka od razu zaskarbily sobie we mnie sympatie.
Po poludniu na wodzie jest mnóstwo zaglowek, wiekszych i mniejszych co jest po prostu nieprzecietnym widokiem.
Miasto jest pelne zaganianych ludzi choc wszyscy sa bardzo wyluzowani i usmiechnieci.
Z paszportem to bedzie dluzsza historia lecz powinno jakos to pojsc.
Jedno jest pewne na pewno z checia zawitam tu poraz kolejny!!!
A tym czasem smigam zpowrotem do Byron Bay gdzie wieloryby wyskakuja z wody i ludzie placa gotówka i nie zadawajac pytan.
Pzdr.