Geoblog.pl    PawelK    Podróże    Pawel K-a podroz ciagle trwa... the journey is still on move ....    Katmandu\Nepalu druga odslona.
Zwiń mapę
2007
29
wrz

Katmandu\Nepalu druga odslona.

 
Nepal
Nepal, Katmandu International
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 8932 km
 
Skoro jestem drugi raz w Nepalu to chyba czas drogie dziatki zeby wam cos napisac o moich wrazeniach z tego kraju.

Pirewszy raz przyjechalem do tego kraju w czerwcu a dokladnie 18 czerwca przekroczylem granice w Banbasie to jeszcze w Indiach. Przejscie graniczne znajduje sie na zachodzie kraju wiec przyszlo mi przejechac caly ten kraik z zachodu na wschod zeby dotrzec do Pokhary. Stopowalo sie dosc dobrze mialem powiem szczeze farta bo dosc wczesnie zlapalem ciezarowke jadaca bezposrednio do Katmandu. Wiec tuklem sie z nimi caly dzien i noc. Jechalismy przez poludniowy Nepal tzw. Terai region gdzie jest wiecej Jungli niz gor. I w duzym stopniu przypomina Indie. Tylko ludzie troche mniejsi I inna waluta, choc w Nepalu uzywa sie dwoch walut Indyjskich Rupi i Nepalskich. Te drugie stoja gorzej do dolara niz Indyjsie. Czyli masz wiecej szmalcu w reku!!!
Musze przyznac ze naczytalem sie przed wkroczeniem do Nepalu o Maoistach itp. I nie za bardzo wiedzialem co bedzie jak wkrocze do tej krainy, lecz szybko sie okazalo ze niebezpieczne czasy juz minely. Jest teraz bezpiecznie i milo.
Choc widzialem po drodze kilko spalonych autobusow i ciezarowek. A liczne Czekposty z bazami wojskowymi okopanymi po uszy nie daja ci zasnac. To nie odczulem zadnego zagrozenia.
Nie da sie ukryc ze najwiekszym powodem wizyty bylo oczywiescie lazenie po gorkach.
Drugim lecz mniej waznym bylo wyrobienie drugiej wizy do Indi.
Zwizytowalem wiec Pokhare i zalatwilem tam co trzeba. A nastepnie ruszylem na trek wokol Annapurny jak rowniez Annapurna Base Camp i Tilicho Lake.
Zabralem ze soba troche jedzenia na jakies 3 dni.
Hm musze przyznac ze jak zobaczylem ceny jedzenia. W licznych gesthausach to mi troche mina zrzedla. 3-4 razy wieksze dla obcokrajowcow niz dla Nepalczykow. Ty placiz 300-400 rupi za najprostrzy posilek a lokales 60-80 Rupi. To przesada jak cholera.
I jest gozej im idziesz wyzej. Hmmm…. To jest jakby jedyny powod dla ktorego dojscie do B.C. zajelo mi 2 dni normalnie zajmuje to 6 dni. No ale…
Nastepnie ruszylem w kierunku Thorong La (5425 m ) I musze przyznac ze wstepuje sie tam do innego swiata. Jakby Tybet ale troche inny. Bo nastolatki lataja w ciuszkach jak z teledyskow. No i to w Nepalu.
Pod Thorong la podszedlem bez problemow od zachodu. Wszystko dzieki poprzedniej aklimatyzacji pod Nanda Devi East.
Nastepnie kilka wyczerpujacych dni. Zejscie do Manang i nastepnego dnia powrot na 5000 metrow do Tilicho lake. Podobno najwyzsze na swiecie jak glosi tablica tuz przy jeziorku. Niestety ja za duzo nie widziałem, padalo i mgla. W planach nocleg z piekna sceneria. W rzeczywistosci deszcz zimno i dupa.
No ale chociaz zaklimatyzowalem się, nie.
Nastepnie powrot do Manang i znowu maniana z cenami. Zeby zjesc dobrze i tanio musisz isc jeszcze dalej w dól. I co??
Lapie dezynterie. W nocy nawet ze spiwora nie zdazylem wyjsc. He he
I tak dalej…. leki ktore zabralem z polski nie pomagaja. Pakistanski jeszcze pogarsza sprawe.
W koncu w jednym gesthausie, dobra dusza daje mi Metronizadolum. I nastepnego dnia jestem jak ryba.
Caly ten koszmar trwal 3 dni. No ale przygoda przygoda.
Nastepnego dnia schodze do Besisachar i najadam sie do syta.
Caly trek zajmuje mi okolo 18 dni i pomimo tego ze drogo, ludzie chca tylko pieniedzy i pogoda raczej pochmurna to jest rzeczywiscie bardzo interesujacy itp.
Nastepnie jade do Katmandu i zatrzymujac sie u jednego czlonka Hospitality Club zostaje tam przez tydzien zalatwiajac wize do Indii, zwiedzajac jednoczesnie i obiedajac sie w opór super zarciem na ulicach.
Spotykam tam rowniez kilku Polakow, z miasta Lodzi. I razem spedzamy troche czasu włócząc sie po miescie i wymieniajac infromacje.

Jesli chodzi o Nepalczykow to sa bardzo rozni w stolicy znajdziesz wszystko czyli naciagaczy, cwaniakow itp. Ale jest rowniez sporo ludzi ktorzy sa poprostu ciekawi ciebie i nie oczekuja niczego innego.
Musze przyznac ze bylem zawiedzony jesli chodzi o ich goscinnosc. Wyglada na to ze oni nie wiedza po prostu co to znaczy to slowo, chyba przyszlo do tego kraju wraz z obcokrajowcami.
Podczas mojego calego pobytu za kazdym razem spotykalem sie z bardzo plytkim podejsciem do tego zwyczaju. Mowia ze “ok choc do naszego domu itp”. A nastepnie po jakims czasie totalnie zmienaja zdanie. Juz maksymalnym przypadkiem byl moj host z Hospitality Club ktory odpowiedzial na mojego maila. Bylem u niego przez 5 dni facet zaoferowal mi osobny pokój nad jego kafejka internetowa.
Ok tez bym tak zrobil. No ale gdzie sie umyc to poprostu nie mialem, pranie itp. Po 3 tygodniach trekingu. Z kibla korzystalem na spólke z klietami kafejki.Spoko mi to nie przeszkadza. Ale pomimo to ze bylo goraco facet mial dom nad swoim interesem gdzie byla lazienka kuchnia normalnie. Choc tego tez mi nie pokazal. Przez cale 5 dni widywalem go tylko w jego kafejce. Nie byl zabardzo zainteresowany moja osoba. Zgodze sie byl zapracowany. No ale czasem to mnie poprostu irytowal. Nie rob tego tamtego, wroc o tej godzinie. Nie halasuj. (mycie zebow o 10 godzinie).
Cholera bylo b. goraco pod koniec dnia sie poprostu kleisz a gosc mowi zebym sie umyl w umywalce o wilelkosci miski dla psa.
Kurwa !!!! juz w strumieniu bylo by lepiej.

No ale wychodzac z Katamndu bo byl strajk i zadne autobusy nie jezdzily, spotkalem Denisha ktory z niczego i owego zaprasza mnie do swojego domu.
Co tam ze trzeba isc jeszcze 2 godziny przez “lasy i gory”
Dom jest skromny jego rodzice to rolnicy, uprawiaja ryz tak jak wszyscy, on po za sezonem pracuje w Katmandu na jakiejs malej posadzie. Jego angielski jest bardzo kiepski. Ma 18 lat jego zona 16 tez pracuje w polu. Rowno zaiwania z jego matka noszac slome dla krow.
Jest przykladem goscinnosci, oprowadza mnie po wiosce poznaje sporo ludzi, robie fotografie. Dba zeby mi niczego nie brakowalo. Spie w ich najlepszym pokoju.
Choc oczywiscie tego wszystkiego nie potrzebuje.
Jestem zaskoczony on poprostu chial miec goscia z zagranicy w swoim domu.
Kolacja z jego rodzina wieczorem to prawdziwy zaszczyt. Co tam ze siedzimy na klepisku jemy Ryz, Dal(warzywa) i Sabzi(inne warzyw) popijajac to woda. Siedzimy wszyscy razem i rekoma mieszajac na metalowym talerzu cieszymy sie ze wspolnej kolacji.
To jest goscinnosc do JASNEJ CHOLERY!!
I co jestem znowu w Katmandu u innego czlonka HC i ha ha znowu to samo. Facet jest wlascicielem agencji turystycznej. Odpowiedzial na mojego maila wiec zlozylem mu wizyte.
Juz huj ja tam nie potrzebuje wiele ale,,,, znowu to samo spie u niego w biurze. Pranie (resztki najbrudniejsze) robie w kiblu doslownie nachylajac sie nad miska obok dziury z ktorej wali smordem. Moj host nie jest mi nawet w stanie dac czystej miski tylko musze sobie ja najpierw umyc. Myje sie tez nad dziura kiblowa. Sam kibel nie byl czyszczony chyba z rok. Po tym jak koncze jest czysciutki ze az milo. (choc nadal smierdzi)
Do biura musze wrocic okolo 8 wieczorem i jestem zamykany na noc, otwieraja tez okolo 8.
No Kurwa… ja tego po prostu nie rozumiem. I co najsmieszniejsze oni to nazywaja “hospitality”
Zdeka czuje sie jak “persona nongrata”
Cos tu chyba jest nie tak moze ja czegos nie rozumiem, nie doczytalem.
Gdy pytam mojego Ex-hosta z poprzedniego pobytu co on rozumie przez slowo hospitality. To ten malo co sie nieoburza.

TAK TAK MOJE DZIATKI ODNOSZE WRAZENIE ZE DLA WIEKSZOSCI NEPALCZYKOW JESTSMY “PRZYBYSZE Z INNYCH KRAJOW” JAK GRUBE KROWY KTOREJ JAK NIE WYDOISZ TO JESTES FRAJER.

No coz pozdrawiam na razie jeszcze moze cos wyskrobie.

Pawel
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (4)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
Sydzia w imieniu reszty
Sydzia w imieniu reszty - 2007-10-13 16:43
Moi Drodzy...
wszyscy czekamy na wiadomosc... oczywiscie od CIOCI... wnuczki tęsknią
buzka
 
 
PawelK
Pawel Kilen
zwiedził 21% świata (42 państwa)
Zasoby: 332 wpisy332 426 komentarzy426 4539 zdjęć4539 9 plików multimedialnych9