Z lotniska odbiera mnie Nigeryjczyk, Emmanuel studiuje informatyke w Kuching.(CouchSurfing)
Ma morderczy akcent, ale po za tym to swietny facet. Ciekawe ale jest tu sporo obywateli krajow afrykanskich studiujacych. Poznaje troche jego towarzystwo.
Pozatym kupuje sobie maczete, he he lecz ta wcale nie jest rodem z Borneo, a raczej sprowadzona z Brazyli. Kupuje rowniez moskitiere, hamaka nie moglem znalesc, lecz postanowilem uszyc. Nie jest to skomplikowana konstrukcja. I w zakladzie krawieckim nie bylo problemow.
Po przylocie tez zauwazam ze mam goraczke. Trudno powiedziec od czego to. Troche mnie to stresuje bo dnia nastepnego musze przekroczyc granice, a tam akurat z okazji swinskiej grypy szczególowa kontrola. Na szczescie jakos sie uspokoilo.
I granice przekraczam bez problemow. Potem stopem do Putussibau.