Geoblog.pl    PawelK    Podróże    Pawel K-a podroz ciagle trwa... the journey is still on move ....    Serung Sen flouting dawn the river, splyw Serung Sen
Zwiń mapę
2008
09
wrz

Serung Sen flouting dawn the river, splyw Serung Sen

 
Kambodża
Kambodża, Tbeang Maen Chey
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 38016 km
 
Z Siem Reap dosc szybko docieram do prowincjonalnej stolicy. Prawie cala noc na pace wyladowanego jakimis materialami budowalanymi pick-upa.
Rano zaczynam szukac lodki. Nie jest latwo, Miejscowosc tylko teoretycznie lezy nad rzeka, zeby przejsc sie wzdluz brzegu i pytac ludzi o lodki na sprzedaz trzeba doslownie wchodzic do kazdego gospodarstwa.
Szybko sie okazuje ze nie ma za duzo lodek na sprzedaz, a jesli sa to ostro przecenione. Minimalna cena za dziurawa i stara lodke byla okolo 50 dolarow i ciezko bylo stargowac. Po calym dniu szukania, moj optymizm nie byl w najlepszej formie.
Nastepego dnia szukalem dalej. I prosze znalazla sie, stara spruchniala, na poboczu sciezki. Dosc sprawnie znalazlem wlasciciela. Po targowaniu stanelo na 10 dolarach.
No to teraz nie pozostaje nic innego jak naprawic tego zloma i splynac Strung Sen.
Poprzedniego dnia poznalem jednego miejscowego chlopaka, byl bardzo przyacielski i chcial pomoc no i oczywiscie mowil troche po angielsku. Postanowilem zapytac go co o tym mysli. Generalnie to nie byl zachwycony, lecz dawal szanse na naprawe. Zapytalem go czy mi pomoze. Jako ze nie za bardzo mam pojecie o lokalnych sposobach latania drewnianych lodek, trzeba przyznac ze dosc mocno mi zalezalo na jego pomocy.
Razem oszacowalismy koszty naprawy na okolo 20 dolarow. Przenieslismy lodke na teren jego gospodarstwa.
Tego dnia juz za duzo nie robilismy, poza odrobina planowania itp. Z spora doza optymizmu polozylem sie spac. Lecz zasnac nie moglem, cos mi nie pasilo z tymi lokalnymi sposobami. Jako ze kazda lodka ktora widzialem miala wode wewnatrz. I doswiadczenia z Gangi mi mowily, ze nawet jesli zreperujemy ja po lokalnemu to nie jest powedziane ze nie bedzie brala wody.
Postanowilem zrobic to po swojemu. Nastepnego dnia kupilem spory kawalek foli plastikowej i plandeki na lokalnym markecie. Oswiadczylem koledze Kungowi ze zrobimy to po mojemu. Nie byl za bardzo heja do przodu, raczej pesymistycznie podchodzil do mojego innowacyjnego rozwiazaia. Lecz trudno jemu sie dziwic skoro oni tu wszystko na zywice.
Po usztywnieniu dodatkowymi zebrami glownej konstrukcji i wyczyszczeniu calego kadluba. Polozylismy folie zabijajac na brzegach plytkimi gwozdziami z zakladkami.
Slonce calkiem mocno swiecilo i po calym dniu na ekspozycji mozna by tak rzec ze doslownie kapalem sie w pocie. (kompocie).
Podchodzi do mnie siostra mojego kolegi i pyta czy kapalem sie w rzece bo taki mokry jestem. Ja na to nie ale z checia bym wskoczyl. A co???
Nastepnego dnia dokonczylismy lodke. Po zwodowaniu wydawala sie pracowac dosc dobrze. Kong jeszcze podarowal mi swoje wioslo, nic wielkiego kawalek deski troche podciety na ksztalt wiosla. Nie pytajcie czy bylo to wygodne w uzytku.
Na poczatku sugerowal wioslo zrobione z przecietego bambusa na pol. Lecz widzac moje kiepskie wioslowanie tym substytutem, postanowil mi podarowac swoj kawalek drewna.
Tego dnia poszedlem jeszcze na market kupic troche jedzenia i wyslac list do znajomej z Phnom Penh.
Krotka notka co zamierzam, ile mi to zajmie i jak sie nie odezwe za 10 dni z Kopang Thom to znaczy ze gdzies poleglem po drodze i moze poinformowac Ambasade Polska.
He he ciekaw jestem co do jej miny jak czytala liscik z kserokopia mojego paszportu i vizy do Kambodzy.
Tym razem postanowilem dokladniej policzyc kilometry i oszacowac dystans.
W linii prostej wychodzilo jakies 150 km lecz rzeka kluczy dosc powaznie wiec na 100% bylo okolo 200km. Przy zalozeniu ze moja mapa nie jest zbyt dokladna i koncowe odcinki splywu sa bardzo "zakrecone" Postanowilem przyjac ze mam jakies 300 kilometrow.
Pierwsze 200km przez dosc "remoute" nie zamieszkale okolice z piekna Dzungla i lokalnym folklorem, a reszta to dosc gesto zamieszkale okolice.
Zalozylem ze zajmie mi to okolo 10 dni. Miejscowi pytani o to jaka jest rzeka, ostrzegali ze w polowie odleglosci do Kopang Thom sa elementy bardziej bystre z wystajacymi kamieniami.
Lecz jako ze oni mieszkaja dosc daleko od tego odcinka doszedlem do wniosku ze jest to bardziej pogloska niz fakt, na dodatek wysoko poziom rzeki dodawal mi pewnosci ze jesli jest jakies bystrze to przy tym stanie wody gladko po nim przeplyne. Z tej samej mapy rowniez wynikalo ze rzeka nie przechodzi przez tereny wybitnie gorzyste. I to sie potwierdzilo. A spokoju ducha dodawala mi swiadomosc ze skoro buduje sie tu duze lodzie wioslowe i sprzedaje w Phmom Phen to znaczy ze jesli takie kolosy splywaja w dol to moja lubianka tez poplynie.
Wiec z zarciem na 3 dni okolo 3-4 godziny po poludniu, 09 wrzesnia wyruszylem z Tbaeng Maechay do Kopang Thom. Na mojej tymczasowo szczelnej lodce plynac w dol rzeki przez legendarnie malo dostepny stan Kambodzy, Preah Vihear.
Tego dnia po dwoch godziach postanowilem przenocowac w jednym domu na brzegu rzeki.
Ludzie biedni, lecz goscinni. Za goscine oczywiscie zaplacilem.
Nastepny dzien to piekna Jungla, dosc wartki nurt i lokalny folklor. Padalo codziennie po poludniu co sprawialo ze nie bylo problemow z woda pitna. Deszczowki bylo az nad to.
Wszyscy tu zbieraja deszczowke, jako ze pic sie chce a wody gotowac i pic ciepla w tym upale nie za bardzo!!!!
Pod koniec drogiego dnia splywu przez przepiekna Jungle, zaczelem czuc sie bardzo zmeczony skoczyla mi temperatura. Nie jakos specjalnie lecz wystaczajaco zeby zaczac sie zastawiac co to moze byc. Jako ze innych symptomow nie bylo. Przez noc generalnie w porzadku lecz nad ranem caly czas utrzywal sie wyzszy poziom.
Podejrzenie padlo na malarie, miejsce odludne, malaria w Cambodzy jak najbardziej wystepuje wiec, postanowilem nie czekac. Zazylem dlugo noszony i he he z dwumiesiecznym przeterminowaniem Lariam.
No i z milej wycieczki zrobil sie maly hardcore. Goraczka skoczyla do 39 i tak sie trzymala przez nastepne 3 dni. Pomimo zazytego Lariamu, nadal mialem temperature. Zdala od jakiejkolwiek cywilizacji, Pozostawalo nic innego jak plynac w dol. Do miasta i zrobic test na malarie.
Wobrazcie sobie moi mili 39 stopni C w srodku i 38 temperatura otczenia. Na dodatek uboczne dzialanie Lariamu sprawilo ze wychodzac na brzgk zataczalem sie jak po paru mocniejszych trunkach. Nie bylo energii na nic, W glowie mysli, doplynac, rozbic namiot, polozyc sie i zdychac.
A nad ranem od nowa.
Ku mojemu zaskoczeniu dosc szybko przeplynalem najbardziej niedostepne rejony. Bystrza prawie nie bylo, Gdybym nie byl wrakiem to po 3 dniach. Moglbym juz zakonczyc ten "Wielki Plan". Lecz powoli plyne dalej.
Po 3 dniach doszedlem do wniosku ze musialem sie jakos beznadziejnie przeziebic. Ciezko w to uwierzyc, ale to by bylo jedyne logiczne wytlumaczenie,
Jeden dzien postanowilem wypoczac gdzies w cieniu i to byl dobry pomysl.
Akurat gdy zaczelem doplywac do Kopang Thom wszystko sie uspokoilo. Udalo mi sie sprzedac lodke na lokalny bazarze za 15 dolcow i w sumie juz w dobrym samopoczuciu dojechalem do Phnom Phen,
He he po rozpatrzeniu wszystkich za i przeciw, Doszedlem do wniosku ze test na malarie, nie za duzo zmieni poniewaz i tak zazylem smiertelna dawke dla wszystkich pierwotniakow tego pasozyta.
A bardziej mi to wyglada na to ze sie poprostu glupio przeziebilem. W Kambodzy jest tak milutko cieplo ze nie ma mometu zeby sie nie pocic. Gdy to oczywiscie w strugach potu kladziesz sie w namiocie i probujesz zasnac. Przychodzi nieduze ochlodzenie, czasem wiaterek czasem burza i prosze. Przeziebienie jak ta lala.

No nic splywik byl fajowy wszystkim polecam, Spokojnie mozcie zaczynac jeszcze bardziej a polnoc np. z Choam Ksant. Jesli dysponujecie troche wiekszym budzetem miejscowi moga dla was wykonac nowa lodke za okolo 100 dolarow. Mi mowiono ze to zajmie 3 dni.
Jesli bedziecie plynac jakies 8 godzin dziennie. Nie zajmie wam to wiecej niz 5 dni.
Piekna przyroda, lokalesi, i smak przygody!!!
Jako ze wystepuje w tych rejonach malaria. Pod wieczor spryskac sie czyms na komary. No i nosic ze soba lek w razie zarazenia.
Ja spalem w namiocie na brzegu, Lecz spokojnie mozna spac u ludzi w domach i placic im za jedzenie i nocleg. Nie bedzie to drogie. Na wszelki wypadek zabrac ze soba jedzenie bo ci ludzie sa niemilosiernie biedni. Gdy wyladowalem przy jednyn domku i wyjalem cebule i papryke koles sie bardzo dziwil. Wyglada na to ze nawet nie znal tego warzywa. Choc jest dostepne na lokalnym rynku.
Trzeba byc ostrorznym co do min, w polnocnych rejonach tego kraju jest ich bardzo duzo. Miedzy innymi dla tego wybralem sie na splywik bo zmniejsza to prawdopodobienstwo wejscia na mine. Lecz jesli sie bedziecie gdzies rozbijac to lepiej w poblirzu domostw i w miejscach ze sladami ludzkiej obecnosci. Lub chociaz bydla.
Pozdawiam.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (35)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (5)
DODAJ KOMENTARZ
maKaska
maKaska - 2008-09-29 19:49
acha ... notka do znajomej, 10 dni , poleglem , ambasada polska .....
to... moze juz zapytam tylko, czy Larian uzupelniles ?
 
Bladynka
Bladynka - 2008-09-29 20:01
A jak poznac slady obecnosci bydla ? Naprawde mozna sie na nich rozbic i nie wyleciec w powietrze ?
 
dziadding
dziadding - 2008-09-30 00:25
powiem ci że masz jaja chłopaku:)
 
PawelK
PawelK - 2008-09-30 18:25
Larian jeszcze jest he he przeterminowany, ale chemia to chemia nie?
Na minach chyba sie rozbijac nie da.... a morze?
No i jaja tez byly!!!he he
 
mama
mama - 2008-10-12 19:32
Kropla drazy skale , zagladales w te dziury ?
Gdzies w dzungli - czy tamta kobieta miala biala laske ?, a moze to zjawa ?
Bardzo podoba mi sie bambusowa tratwa , dlaczego nie plynales czyms takim ?
No a Twoja lodka "niewidka" ? ...
jestes bohaterem !
 
 
PawelK
Pawel Kilen
zwiedził 21% świata (42 państwa)
Zasoby: 332 wpisy332 426 komentarzy426 4539 zdjęć4539 9 plików multimedialnych9