Generalnie jak spojrzycie na mojego bloga, to szybko zauwazycie, ze nie przejechalem calej NZ wdluz i wszerz. Lecz spedzilem tam okolo 6 miesiecy. Mialem watpliwa przyjemnosc pracowac i probowac odlozyc troche kasy. Zaliczylem tez kilka najbardziej scenicznych "Great Walks of NZ".
Ponizej napisze kilka tzw, dobrych rad jakby ktos chcial zapedzic sie w ten zakatek swiata i musial sobie poradzic.
Tekst bedzie w stylu- co Pawel mysli itp. wiec smialo dajcie krytyke!
Hmmm.... Nowa Zelandia -piekny kraj w bardzo ustronnym zakatku swiata.
Generalnie wszystko by bylo cacy, gdyby nie snobistyczne przepisy imigracyjne. Oczywiscie tez majace na celu pobudzac ekonomie.
Niemal,ze kazdy turysta przybywajacy do tego kraju musi posiadac bilet powrotny. Jakze goscinni sa nieprawdaz???
"Tak, jestesmy happy, ze chcesz zobaczyc nasz kraj i wydac tu sporo pieniedzy /bo jest drogo/ lecz chcemy miec pewnosc, ze tu nie zostaniesz itp."
Niektorzy turysci jesli chca przedluzyc pobyt musza zrobic przeswietlenie klatki piersiowej, co oczywiscie kosztuje. Zeby nieroznosic gruzlicy. He!!! Jakbym nie mogl zatruc, zarazic wszystkich przez pierwsze 3 miesiace gdy przeswietlenie nie jest wymagane!!!
To takie paradoksy tych ich zafajdanych przepisow.
Kraj ten naprawde ciagnie niezla kase z turystyki, "Wladca Pierscieni" zrobil im reklame niemozliwa. I wszyscy tam ciagna.
Rejony najbardziej popularne, np. Qweenstown, Wanaka( te ktore widzialem) odrzucaja komercha i pospolitym fuck off.
Co mam na mysli? - podejscie przemyslu turystycznego do czlowieka, a co za tym idzie i ludzi zatrudnionych w tym sektorze, lecz rozciaga sie to rowniez na sluzby miejskie i publiczne. - chcesz to plac, nie to spadaj!
Zaciekawila mnie debata spoleczna w mediach na temat tzw: "free camping". Jako, ze sam jestem praktykantem tej formy noclegu.
W NZ generalnie prawo zezwala na rozbijanie sie gdzie p:- papadnie 10 km od pobliskiej miejscowosci, a w parkach narodowych co najmniej 100m od wyznaczonego szlaku. Z wyjatkami gdy zostanie to zabronione na niektorych odcinkach najbardziej popularnych szlakow.
Lecz free- camperzy z calego swiata zaczeli zanieczyszczac bardzo dotkliwie niektore miejsca, co wywolalo sprzeciw lokalnych spolecznosci.
Duzo by sie tu rozwodzic. Wszystko konczy sie na tym, ze ci tzw. Backpakerzy i campervan turysci sa caly czas scigani i odganiani przez miejscowe sluzby porzadkowe z kazdego parkingu w okolicy miejscowosci. Czasami rowniez oddalonych znacznie od pobliskeigo miasteczka.
Wszedzie strasza tabliczki pt: "No overnight parking" itp.
A to przeciez ci ludzie przynosza im najwiecej pieniedzy Nie dosc, ze wiekszosc z nich jest na W&H (Work & Holiday Visa), czyli pracuja i placa podatki w sekorze w ktorym Kiwi nie maja nawet ochoty sie poruszac. Jak rowniez kupuja dobra codziennego uzytku zwielokratniajac tylko przychody lokalnych sklepikarzy itp. Pomnazajac zyski z turystyki 10 krotnie, zgodnie z tym, czego mnie uczono na studiach!!!
Korzystajac rowniez z wiekszosci uslug z tzw. middle range, ktore najlepiej sie sprzedaja i przynosza najlepszy dochod. Np Bungy-jamp, skydive, przerozne rajdy itp. /turystyka aktywna/
Sa tez glownymi konsumentami w przemysle rozrywkowym, przepijajac wieczorem sporo kasy w klubach itp. Tak zupelnie z innej beczki ,to nalezy dodac , ze sklepy monopolowe to najlepszy sposob na kase w tym kraju.
Biorac pod uwage powyzsze, zastanawia podejscie typu "No overnight Parking", gdyz to problemu nie rozwiazuje.
Pawel zas uwaza,- ze fajnie by bylo stworzyc miejsce, w ktorym cala ta zgraja camperow mogla by spokojnie sie przespac kilka nocy korzystajac z podstawowej infrastruktury gdyby w tym momencie byl kibel i kran z woda.
Dobra, no to tyle z wymadrzania sie. Teraz jak isc tanio przez NZ.
Stop dziala bez problemow, choc czasem wydawalo mi się, ze jego powodzenie jest przereklamowane.
Kiwis sa przemilymi ludzmi i w wiekszosci ich goscinnosc mnie zadziwiala. Mialem okazje kilkakrotnie byc zaproszany do domow przez kierowcow i przypadkowo spotkane osoby. Musze przyznac, ze smialo idzie w parze z goscinnoscia Iranska. Tyle tylko, ze w Iranie nie pali sie „ziola” w kazdym domu.
Free Camping. Jak juz wspomnialem, jest tu jakis zgryz. lecz jezeli dzialasz skrycie i nie zostajesz w jednym miejscu dluzej niz jedna noc, wiekszosc ludzi cie powinna zignorowac. Warto jednak zwrocic uwage, czy nie spi sie na czyjejs posesji. Jesli tak, zapytanie o pozwolenie zapewne skonczy sie zaproszeniem do domu.
Oczywiscie zostawiamy miejsce nietkniete i tymbardziej niebedziemy mieli problemow.
W wszelkich gorach i parkach narodowych- o ile dzialasz ekologicznie i bez zagrorzenia pozarowego -wszystko bedzie w porzadku.
Chaty DOC sa prawdziwym blogoslawienstwem, szczególnie, gdy leje pare dni z rzedu lub zaczyna sie powaznie ochladzac.
Co prawda trzeba za nie placic, lecz wiekszosci nikt nie kontroluje. Mozna wykupic 6 miesieczna przepustke na wszystkie chaty w wysokosci 60 NZD, lub liczyc na farta, ze sie nie spotka Rangera. W tzw "off sezon", czyli maj do wrzesnia, wiekszosc chat, ktore maja opiekunow jest opuszczona wiec tym bardziej nikt nie skontroluje.
Ja nie mialem przepustki i przez 3 tygodnie i w wiekszosci spalem w chatach. Nie spotkalem Rangera ku mojemu fartowi.
Warto wspomniec, ze w wiekszosci jest piecyk wiec mozna tam cos sobie na ogniu ugotowac. Noszac palnik i minimalna ilosc paliwa na wszelki wypadek.
NZ- to swietny poligon dla wszelkiej masci survivalowcow. Pierwsi osadnicy przywiezli ze soba sporo europejskich roslin/traw, krzewow i drzew/. W okolicach mniejszych miast jak rowniez parkach, mozna znalezc np. dzika roze, orzechy laskowe i wloskie, dzikie jablonie, czeresnie i sliwy. W malych laskach /z europejskich drzew/ mozna znalezc dobrze znane nam grzyby jak purchawki, pieczarki, kanie czy kozlaki. Na dodatek w Otago nikt sie nie obrazi jesli zabijesz ile sie tylko da- zajecy biegajacych dookola.
W gorach dosc latwa zdobycza bedzie Possom. Trudniej bedzie zabic jelenia czy dzika swinie. Lecz jezeli dysponujesz odpowiednia wiedza i samozaparciem - wszystko jest mozliwe. Wiekszosc z tych zwierzat jest szkodnikami w tym kraju, wiec - heja do przodu !
Inna sprawa z lowieniem ryb, oczywiscie na wszystko sa odpowiednie pozwolenia. Lecz gdy uda ci sie zlapac wegorza lub jakas rybke tu i tam , to sie swiat nie zawali. Wybrzeza sa dobrym miejscem na zbieranie skorupiakow.
DOC jest bardzo dobrze zorietowany w temacie survivalu, posiada znakomite materialy informacyjne. Ich miniksiazeczka "NZ Bushcraft"
zawierajaca rozdzial o bezpiecznym przechodzeniu rzek, zawiera bardzo skondensowane i najwazniejsze info. na ten temat, przy tym, napisane tak, zeby sobie czytelnicy krzywdy nie zrobili przez bledna interpretacje.
Jesli chodzi o prace - to mam dobre wiesci, Polacy /od kwietnia 2010/ moga ubiegac sie o W&H visa w NZ, lecz liczba pozwolen jest ograniczona i trzeba spelniac kilka upierdliwych warunkow. Co do szczegolow odsylam do strony internetowej: http://www.immigration.govt.nz/
Sa rowniez inne mozliwosci, jak np. SSE working permit, jeśli ktos jest zdeterminowany. Gdy wyjezdzalem Imigration wstrzymalo ich wydawanie.
Praca na minimalnym wynagrodzeniu w NZ to marne 12.75 NZD na godzine + holiday pay przed opodatkowaniem w wysokosci okolo 20%.
Lecz moze bedziesz mial szczescie i dostaniesz lepiej platna robote!
Jak jesc tanio? To jest temat he???
Szybko zaczniesz rozpoznawac w supermarketach marki produktow najtanszych np. "Budged" lub "Pams". Cala zabawa polega na tym, zeby znalezc okazje lub cos „na redukcji” i bazowac na najtanszych produktach. Nie jest to najlepsze rozwiazanie lecz zawsze to cos.
Ja srednio wydawalem okolo 40 NZD na tydzien.
Karta Sim komorkowa "2 degrees" 20 NZD. Polaczenia sa bardzo tanie w porownaniu z Vadeofone nie wspominajac o darmowych sms itp., wystarcza , zeby skontaktowac sie z pracodawca i znajomymi.
Wiekszosc ludzi na W&H visa, kupuje samochod osobowy - van lub cos w tym rodzaju. Najlepsze ceny sa u konca sezonu czyli kwiecien i maj. Jednyn z najlepszych miejsc bedzie Christchurch, najgorszym Auckland.
Kupowanie samochodu moze okazac sie "tricky" ponieważ, gdy przyjdzie ci go naprawic mozesz wydac wiecej niz on sam byl wart. he he!! A pod koniec twojego pobytu musisz go jeszcze sprzedac. Jesli jest kiepsko z kupcem oddajesz osobie trzeciej za frakcje jego ceny i generalnie tracisz po calosci. A zarabiaja spekulanci.
Wiekszosc miejscowosci bedzie mialo Salvation Army Shop, w ktorych mozna znalezc uzywana odziez i przyrzady kuchenne, nawet narty !!
Biblioteke znajdziesz w wiekszosci miejscowosci. Im wieksza tym lepiej wyposazona, Duze miasta maja biblioteke, w ktorej internet bedzie bezplatny - lecz czas ograniczony. (2h) , jesli masz laptopa to siedzisz ile chcesz.
Otago Librery daje 6 miesieczne czlonkowstwo za 40 NZD. Lecz za internet nadal musisz placic niemilosiernie duzo - okolo 6 NZD za godzine.
Najtansze konto bankowe to "Free Up" w KiwiBank. Znajdziesz na kazdej poczcie. Do swojego konta dostaniesz karte ATM "Cirrus" i zero pytan. Wystarczy ci jakikolwiek adres, pod ktorym sie zatrzymales. np. - pracodawca. Wszystko trwa okolo 20 min.
To chyba byloby na tyle - koledzy i kolezanki.
Powodzenia! i - sory za wymadrzanie!