Lodzia motorowa docieram na odosobniony polwysep.
Generalnie panuje tu przemysl turystyczny. Duze i male resorty okupuja przestrzen.
Po jakims czasie udaje mi sie dogadac z jednym z walscicieli barow przy plazy.
Ja mam niejsce do spania a on bedzie mial pracownika na dwie godziny kazdego dnia. Generalnie nic wielkiego trzeba teren chyba jeszcze po tsunami posprzatac.
Wiec codziennie z rana machalem grabkami po trawce itp.
Troche sie martwilem ze moze generalnie zaduza komercha itp. Ale udalo mi sie podlaczyc do jednej grupki niemieckich wspinaczy i zaliczylem cale 2 dni wspinania. Czas bylo sobie przypomniec to i owo. Zrobilem troche drog na poziomie 6a i ledwo 6b w skali francuskiej. No coz trudno sobie wyobrazac jakies niesamowite fiki miki po rocznej przerwie. Lecz bylo milo.
Sylwester przyszedl dosc niespodziewanie gdyz pochlonelo mnie wspinanie.
Trzeba przyznac ze na poczatku mialem dola bo nikt sie nie bawil na plazy. Po krotkim spacerze stwierdzilem nawet ze miejscowi sie lepiej bawia niz "Europijska elita" no ale po fajerwerkach wiekszosc juz byla wstawiona i zaczely sie tance hulanki i swawole.....
Ja standardowo sie spilem kilkoma piwkami a potem tanczylem az padlem o 3. Podobno spalem jak niemowle do 6 gdy to zataczajac sie wrocilem do swojego konta.
He he nawet pawik na plazy byl a co!!!
Nowy rok z cala klasa!!!
Z dniem 01.01.2008 opuscilem raj wspinaczkowy zeby niespodziewanie szybko znalesc sie znowy w stolicy Tajlandi. A potem do Zlotego Trojkata.
Pozdrawiam.