Geoblog.pl    PawelK    Podróże    Pawel K-a podroz ciagle trwa... the journey is still on move ....    Veni, vidi, vici
Zwiń mapę
2007
14
gru

Veni, vidi, vici

 
Indie
Indie, Kolkata
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 11826 km
 
Zycie jest jak pudelko czekoladek…. nigdy nie wiesz co z niego wyciagniesz. (Uwaga tekst dlugi ale chyba ciekawy)

Przybywajac do Kalkuty nigdy nie przepuszczalem ze bede mial tyle szczescia.

Wiec jestem, musze sprzedac lodke I znalesc sposob na wydostanie sie z Indii nie placac za to, bo kasy na transport moj budzet nie przewiduje.
Na szczescie mam znajomych u ktorych moge sie zatrzymac, niesamowicie goscinni ludzie.
Zaraz po zapoznaniu sie z matka Imrama, nastepnego dnia udaje sie nad rzeke z jej kierowca ktory podobno zna ludzi.
Pytam czy ktos nie jest zainteresowany kupnem tego zlomu. Tak drodzy przyjaciele dla ludzi “z rzeki” ten towar nie jest wart wiecej niz 500 rupi a ja za nia dalem 4500. he he.
Caly dzien chodzilem i za duzo nie wskoralem. Nie musze chyba wam pisac ze moj nastroj nie byl najlepszy!
Nastepnego dnia po wizycie w „spiewajacej swiatyni Chrystusa”.
Generalnie muza na zywo dla tego mi sie podobalo!!!
Juz nie staralem sie chodzic po nabrzezu bo niedziela i malo zainteresowanych.
Naszczescie dnia poprzedniego umowilem sie z kilkoma osobami na poniedzialek.
W Poniedzialek w tak zwanym „See Explorer Institut” mialem sie spotkac z kilkoma studentami ktorzy wstepnie byli zainteresowani kupnem. Niestety ci tez sie nie pojawiaja.
Jeszcze przed spotkaniem z nimi odwiedzam moja lodke zaparkowana przy hotelu. Dowiaduje sie ze policja sie nia interesowala i musze pojsc na posterunek to wyjasnic. No pieknie jeszcze beda mi dupe zawracac.
No ale szybko to zalatwilem.
Umowieni “kontraheci” sie nie pojawiaja. Jestem w “dupie” wypytuje jeszcze o jakies informacje zwiazane z Yachtingiem ale ci tez nie wygladaja na w temacie. Gdy juz mialem sobie darowac i wyjsc z instytutu dwoch sluchaczy jakiegos kursu mowi ze sa zainteresowani kupnem lodki. Niestety nie maja za duzo pieniedzy. Negocjujemy,... rozmowy przez telefon z jakimis znajomymi itp.
W koncu staje na 2 tys. Mamy spotkac sie jutro i sfinalizowac tranzakcje.
Wspaniali ludzie, przypomnialy mi sie czasy gdy bylem studentem i niemialem kasy, ale chcialem cos ciekawego robic.
W 7 osob zrzucaja sie na zadatek w wysokosci 100 Rs. Co nie jest wiecej niz 6 zl. No serce sciska. Niestety ale ja musze miec jakies gwarancje ze ich juto zobacze. Z Jednym z nich, najbardziej podnieconym zakupem chlopakiem udaje sie do hotelu zeby przeparkowac lodke pod Instytut. Wchodizmy do hotelu.
A tu jakies zamieszanie kierownik bardzo szorstko nas zatrzymuje i wypytuje mojego “kontraheta” w Hindi o cos. Od razu zauwazam ze nie jest dla niego zbyt mily.
Podaja mi sluchawke telefonu a tu prosze wlasciciel hotelu chce ze mna porozmawiac. Mysle co ? ki? I czy chryja z tego bedzie. Nic podobnego Mr. Pal chce kupic lodke ode mnie za tyle samo co ja za nia zaplacilem w Varanasi a na dodatek chce zrobic historie dla prasy i przerobic to wszystko na sponsoring. A co ja bede z tego mial?
Pomoc w wydostaniu sie statkiem czy inaczej z Indii.
Z przykroscia musialem odmowic chlopaka z Instytutu. Przykro mi sie zrobilo no, ale tu mozna bylo wygrac troche wiecej niz tylko zwrot kasy za lodke.
Z Mr.Pal spotkalem sie wieczorem.
He he interesy w Indiach moi drodzy to ciezki kawalek chleba.
Czekam na Mr Pal – ciekawe nazwisko co? Dodatkowe poltorej godziny bo ten sie spoznia, tak bylo juz zawsze.
Omawiamy szczegoly o co chodzi itp. Kupuje odemnie lodke. Dostaje kase do reki spisujemy umowe. (Tu umowe nawet na rower trzeba miec.)
Obiecuje pomoc w znalezieniu ludzi ktorzy operuja statkami transportowymi itp. Ha no on ma tu troche lepsze kontakty niz ja wiec mi to pasi. Ma sie do mnie odezwac za dwa dni Wstepnie ustalamy date konferecji na Sobote.
No to z usmiechem na ryjku wraca do swoich milych domownikow i opowiadam im cala moja historyjke. Ci entuzjastycznie lecz z dystansem. Oni po prostu znaja realia Indii.
Nastepnego dnia robie mala sesje fotograficzna ich corce bo wlasnie wrocila z Malezji gdzie studiuje i widzac moje fotografie chiala zebym jej zrobil troche. Laska troche bawila sie w fotomodelke itp. He he no dobra.
Zdjecia zrobione dziewczyna szczesliwa, a ja lapie punkty u swoich nowych znajomych.
W srode dostaje telefon, niestety nie ma statkow, ale hotel chce zasponsorowac polowe mojego biletu do Bangoku. Hmm. No jezeli sie nie da?
W Czwartek sam (za sugestiami moich gospodarzy) postanawiam wybadac sytuacje w portach. No nie jest to takie latwe bo po pierwsze musze miec pozwolenie na wejscie w rejon dokow.
Udaje sie wiec do Kierownika ruchu, i co??? Kolezka tez trekinguje szybko znajdujemy wspolny jezyk i popijajac kawke czekam, az odezwie sie jego znajomy z jakimis namiarami. Bo do dokow przepustki mi wydac nie moga. Dostaje namiar na firme ktora ma statki do Malezji. Ruszam szybko z buta i autobusami. Po jakiejs godzinie docieram i rozmawiam z czlowiekiem.
„Oczywiscie nie ma problemu musimy tylko zapytac firmy ubezpieczeniowej czy oni sie zgodza.” Ha i tu dupa. Mowia ze odezwa sie za pare dni.Ok!
W miedzy czasie Konferecje trzeba przelozyc na wtorek itp. No dobra. Postanawiam zrobic projekt koszulki bo oni ( pracownicy hotelu) chyba nie maja o tym za duzego pojecia.
W miedzy czasie troche zwiedzam Kalkute. Smierdzi w tym miescie i bardziej sie mecze niz zwiedzam.
W sobote dostaje odpowiedz od firmy spedycyjnej. Firmy ubezpieczeniowe nie chca miec problemow z obcokrajowcami itp. Bylo jeszcze troche innych powodow.
No coz postanawiam sie zrelaksowac i poczekac co z ta konferencja wyniknie. Jeszcze w miedzyczasie latam po miescie szukajac dodatkowych sponsorow na druga polowe biletu.
Przelomowy okazuje sie poniedzaialek. Od rana sam uwijam sie za sponsorami. Po rozmowie telefonicznej z Mr.Pal musze sie pojawic w Hotelu i podpisac jakies papiery a nastepnie do Czlonkow Rotary Club, bo ci moga byc zainteresowani. Ha w miedzyczasie dowiaduje sie ze z konferecji we wtorek nici bo prasa nie ma autoryzacji i sie nie pojawi. Wiec po spotkaniu z ludzimi z Rotary Club ktorzy nomen omen byli pod wrazeniem. Ruszam i wieczorem spotykam sie jeszcze raz z Mr.Pal. Rozmawiamy on rozklada rece mowi ze dupa. Obiecuje ze jesli bilet nie jest drogi to on sami mi go kupi. Jakos mi sie wierzyc nie chialo. W Indiach moi drodzy jesli cos trzymasz w garsci to znaczy ze to masz, a jesli nie to znaczy ze tego nie masz.
Wpadamy na pomysl zebym jeszcze do Press Club of Kolkata sie przeszedl i spotkal z wszystkimi grubymi rybami w tym interesie i przekonal ich ze moja historia jest prawdziwa itp.
Okolo 8 wieczorem docieram do klubu. Pytam ludzi rozmawiam. Chyba dupa i gdy juz mialem wychodzic jeden facet zagaduje z dzialu sportowego. Mowie mu o co chodzi ten przedstawia mi swoich znajomych. Powoli zaczynam poznawac coraz to grubsze rybki w tym biznesie. W koncu rozmawiam z wlasciwymi ludzmi. Opowiadam, pokazuje zdiecia. Sa zainteresowani mowie ze nie mam autoryzacji. (Min. Konsul to dupek i nikomu pomagac nie chce. Taka opinnia krazy po miescie, a Pal do niego dobic sie nie mogl. Konsul jest honorowy i jest Hindusem. )
Na szczescie ci z ktorymi rozmawiam okazuja sie do rzeczy szybko przekonuja mnie ze nie ma sprawy kiedy konferecja?
Ja na to ze Mr.Pal wyslylal im wszystkim informacje o Konferecji pytam czy dostali.
Nie nic nie slyszeli. Pokazuje im krotkie pismo ktore ponoc mialo do nich dotrzec i liste gazet i telewizji do ktorej to zostalo wyslane. Ci na to ze do kitu to nie ci do ktorych to powinno byc wyslane. Tu trzeba do tzw. Sport Editors itp. Wiec dwoch szefow dwoch najwiekszych gazet w Kalkucie zamiast siedziec i sie relaksowac w swoim klubie zabiera sie za spisywanie dla mnie z jakiegos biuletynu odpowiednich namiarow razem z numerami faksow. Zajelo im to troche czasu,a pozycji bylo okolo 30. Piwo proponuja chca wiecej pogadac itp. Ale ja nie moge bo pozno a moi domowincy nie pijacy i jak bym wrocil na w..... to by nie za milo bylo. Ustalamy date konferecji na czwartek.
Poznym wieczorem jeszcze lapie Pala i daje mu liste z faksami. Od jutra pojdzie nowa notka do prasy tym razem juz do prawidlowych ludzi.
Lecz co z moim sponsoringiem. Postanawiam jeszcze pobiegac troche po miescie i po pytac w roznych firmach.
W miedzy czasie jeszcze przeprowadzam sie do innego mieszkania bo ktos przylatuje do moich gospodarzy i trzeba miejsce zrobic.
Po rozmowie telefonicznej w srode z Palem dowiaduje sie ze w czwartek konferecji nie bedzie ale za to bedzie w Piatek. He he. Oni to potrafia wszystko przekladac.
Jeszcze w miedzy czasie odbieram koszulke ale gubie ja gdzies po drodze po tym jak sie dowiaduje ze Rotary Club chce kupic mi bilet. He he no to swietnie. Ale do tej pory nie pamietam gdzie ta koszulke posialem.
Wieczorem w czwartek wizytuje jedno biuro turystyczne w ktorej czlonek Rotary Clab kupuje mi bilet. Ma mi go wreczyc na Konferecji
No to wszystko okaze sie w Piatek o 15 30.

Magiczna Konferecja.
Wszystko ladnie pieknie robie demonstacje lodki na wodzie jest telewizja i gazety. Robia zdjecia. Niezle przedstawinie!!!. Potem idziemy na taras gdzie opowiadam swoja historyjke. Pal korzysta i reklamuje swoj hotel, Rotary Club rowniez sie reklamuje. Wreczam ludziom plytki ze zdjeciami. Dostaje bilet. Na dowidzenia herbatka i po sprawie. Koledzy z prasy jeszcze zapraszaja do klubu na nastepny dzien bo ktos „wazny” chce sie ze mna widziec. No jak piwko bedzie to czemu nie. W koncu trzeba oblac zakonczenie dosc ciekawego splywu i niesamowite zakonczenie epizodu z Ganga w tle.

Gdy ruszalem na Gange, mialem pustke w glowie. Nic nie planowalem, nawet zarcia za duzo nie wzielem. Po pierwszym tygodniu chcialem pizgdac lodke i wydostac sie z Indii jak najszybciej. Gdy wplywalem do Kalkuty raczej nie planowalem zadnych wygimasow. A tu prosze historyjka jak ta lala.
Dwa tygodnie w Kalkucie, a ja jak w domu sie czuje, troche sandaly zdarlem, ale miasto poznalem to trzeba przyznac.
Powiem wam jedno drodzy sluchacze czasem czuje sie jak Forest Gamp.
P.S.
He he nie uwiezycie ale na do widzenia 2 dni temu gdy sobie to wieczorem do nowego mieszkania szedlem na kladce schodowej w ciemnosciach zaczepia mnie jeden gosciu i pyta czy bym mu masazu nie zrobil. He ??? chyba ma kiepski angielski, gdy odmawiam seks mi proponuje. He jak mu z wiach nie puscilem w naszym przepieknym ojczystym jezyku to sie chlopak z podwinietym ogonem nie ogladal tylko w dluga. No prosze molestowanie tego jeszcze nie bylo!!!

Pozdrawiam wszystkich.

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (10)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (13)
DODAJ KOMENTARZ
maKaska
maKaska - 2007-12-14 19:20
Gratulujemy udanych spotkan - odbierz sms !!! Buziaczki od nas i pozdrowienia od Dziadka
 
Tomek
Tomek - 2007-12-14 19:46
Zajebiście. Takich informacji w całym tym Twoim bałaganie podróżnika mi brakowało. Bardzo sie cieszę.
Molestowanko ???, soczysta polszczyzna na wszystkich działa.
Pozdrowienia
 
PawelK
PawelK - 2007-12-15 05:39
Balaganie hmmm???
 
kiclaw
kiclaw - 2007-12-15 15:07
Killin' Pawel ;)
 
maKaska
maKaska - 2007-12-15 23:16
Szkoda , ze p. Pal pozwolil , aby nazwisko jego goscia bylo wydrukowane blednie !
Nasz Bohater nazywa sie PAWEL KILEN !
 
gosiaszepielow
gosiaszepielow - 2007-12-15 23:29
Super! Respect i gratuluje, szczegolnie nie-planowania :-) umiejetnosci zaufania nurtowi... rzeki i zycia!
 
PawelK
PawelK - 2007-12-16 11:14
p.Pal drodzy sluchacze do dupek!!
 
maKaska
maKaska - 2007-12-16 15:00
Co z nasza poczta ? - Odczytaj meila z onetu i w onecie odpisz !!!!!!- czekam
 
pozdrawiam
pozdrawiam - 2007-12-17 22:59
spoko przygoda ale od ortografów aż chce sie rzygać! nie mogę na to patrzeć. współczuję bo warto poświęcić trochę czasu i nauczyć się zasad ortografii - na pamięć! skoro masz problemy z nauczeniem się "na wyczucie"
 
PawelK
PawelK - 2007-12-18 08:29
A ty co emerytowany nauczyciel j.polskiego?? Takis krytyk to sam wysmaruj, historyjke z dyslekcja w tle, bez przyrzadow do jej korekcji. Jak bys mial/miala troche o tym pojecia to bys wiedzialo ze w dyslekcji to na pamiec nie pomoze. A moze sam/a zaproponujesz pomoc w korekcji he??
pozdrawiam pozdrawiacza!
I trzym sie zdrow tylko nie rzygaj na klawiature bo ci klawisze przestana dzialac. he
 
Sydzia
Sydzia - 2007-12-18 23:32
Paweł, olej ... nawet sie nie podpisal taki odważny... Anonimowe Nic
 
Big Ben:)
Big Ben:) - 2007-12-22 22:09
pozdrawiacz,

z tego co widze to nie masz ciekawszych rzeczy do robienia niz czepianie sie czlowieka z dyslekcja. po pierwsze Goral pojechal po przygode zycia a nie uczyc sie ortografii, wiec skoro masz zamiar siedziec nadal nad slownikiem i zastanawiac sie nad ortografia kolegi, lepiej sprobuj zajac sie czyms bardziej absorbujacym, w Twoim przypadku hmm ogladaniem ptakow?

p.s. Goral powodzenia, tez wybieram sie do Tajlandii jednak pod koniec marca.. 3maj sie
 
PawelK
PawelK - 2008-01-03 12:50
No a to ci historyjka he he
wejdzcie na to http://www.newkerala.com/one.php?action=fullnews&id=3936
 
 
PawelK
Pawel Kilen
zwiedził 21% świata (42 państwa)
Zasoby: 332 wpisy332 426 komentarzy426 4539 zdjęć4539 9 plików multimedialnych9