Z Jayapury lapiemy troche wiatru lecz jak zwykle nie trwa to za dlugo i po jednyn dobrym dniu zeglowania znowu lecimy na motorze. Wszyscy patrzymy na niego z troska gdyz zostal nam juz tylko jeden a czesci zamiennch nigdzie poza Australia dostac nie mozna w razie awarii.
Rano doplwamy do Wewak. Miasto/miasteczko okryte dosc nieprzychylna reputacja. Kilka jachtow mialo tu nieprzyjemnie przygody.
Po zejscu na lad pierwsze czego sie dowiadujemy to to zeby tu nie zostwac. Bo możemy miec i prawie na pewno bedziemy mieli "gosci" w nocy.
Miasteczko wyglada bardzo nie zachecajaco. Kilka ulic, troche sklepow z podstawowyni produktami. Wszystko sprowadzone z Australi. Wszedzie pelno pracownikow ochrony, kraty i podwojne drzwi. Najmniejszy sklep jest obudowany podobnie do wiezienia.
Ludzie chodza po ulicach za swoimi sprawami. Choc daje sie odczuc ze w wiekszosci to sie po prostu blakaja bez celu. Daje sie zauwazyc dosc ciekawe tatuaze na czolach przechodniow, pozniej sie dowiaduje ze to oznaki plemienne ludzi z regionu Sepik River
Zaczynam rozmawiac z jakimis dziewczynami. Maja dobry angielski. Zadaje kilka pytan.
W tym miescie nikt nie mieszka, wiekszosc ludzi poprostu przyjezdza tu sprzedac i kupic, no moze jeszcze zalatwic kilka spraw.
Nie udaje sie nam dostac tu paliwa. Dostawa jeszcze nie dotarla. Litr benzyny na czarnym rynku 15 Kina okolo 7 ASD.
Pomimo wszystko postanawiamy spedzic tu noc. Z dala od brzegu na kotwicy.
Postanawiam spac na pokladzie tak w razie "W" Flary sygnalizacyjne pod reka.
Kotwice podnosimy bardzo wczesnie rano, jeszcze w ciemnosciach i zmywamy sie poki warunki pogodowe dobre!!
Przed nami odcinki o silnym przeciwnym pradzie i wietrze.