Po goracym powitaniu na lotnisku i jednym dniu zwiedzania w Katmandu razem z mamuska ruszam samolocikem do Jomson. Lot z Pokhary do Jomson nie byl dlugi trwal okolo 30 min ale obfitowal w troche emocji, zwiazanych tym razem z tym co za oknem. W Jonson bylismy okolo 9 rano. Po zalogowaniu sie w Hotelu ruszylismy na krotka wycieczke do Kogbeni. No krotka jak krotka ale zajelo nam to caly dzien. I tak zaczelo sie budowanie formy.....
Niestety przywiezione zarazki z Polski daly o sobie znac i nastepne 2 dni zarowno ja i reszta towarzystwa spedzilismy pokoju hotelowy probujac dojsc do siebie. Zlapalo nas jakies przeziebiene. Ktore potem tez dawalo o sobie znac. Trek z Jomson w dol przez Gorakpani zajal nam okolo 10 dnie podczas naszej wedrowki bylo duzo atrakcji w postaci... gor i jeszcze raz gor plus jakies tam wioski tybetanskie itp. No i oczywiscie zakupy ktore to mojej mamuscie sie najbardziej podobaly!!! Ja natomiast palaszowalem polskie zarcie ktore przyjechalo razem z innymi rzeczami o ktore prosilem.
Nastepnie przez Pokhare dotarlismy okolo 19.10 do Bhraktapur.