Jako ze moja szefowa miala mala zaglowke ktore potrzebowala troche naprawy. Ktora rowniez dla niej wykonalem. I nie miala pojecia zbyt duzego o zeglowaniu. Namowilem ja na kurs zeglarski. Ja i tak mialem sobie go zrobic. Bo zeglowanie po swiecie to powazna zabawa. Przy okazji po kursie scigamy sie w miejscowym klubie jako zaloga dosc sporego jachtu. I tak co weekend jedziemy jakies 300 km do Perth z Pemberton i spowrotem. Nie myslalem ze tak czesto bede wracal do tego miasta.
Przy okazji. Kurs chyba jest najtanszy w Zachodniej Australi bo kosztuje 270 ASD. Nie wiem czy w Polsce wyszlo by taniej.
Pozdrawiam.
It is fun.