Po wizycie w Larkanie uznalismy ze nie mamy czasu na stopa trzeba pruć na pólnoc bo trekking nam ucieknie. Wzięliśmy autobus i znowu liniami "Paryz-Dakhar" w pyle hałasie brudzie i tłoku cala noc jechalismy do "prześlicznej stolicy"
Okazało sie ze wylądowalismy w Rawalpindi. to takie miasto bliźniacze do Islamabadu. No nic ale w końcu okazuje sie ze sama stolica nie jest taka zla. Odkrywamy sklep dla ambasadorów w dzielnicy ambasad i zadowalamy sie towarami z Europy byl nawet nasz tarczyn. Wszystko oczywiście w cenach z naszego kontynentu. Jest również bookshop rodem z GB wiec jest wszystko co chcesz, a mnie wlasnie chodziło o mapy. Znalazłem co nieco oczywiście nie zadowalało mnie to w pełni ale cóż. Po nostalgicznym śniadanku ruszamy dalej na KKH (Karakorum Highway). Oczywiście mamy jeszcze fajnego hosta w samym mieście.