Geoblog.pl    PawelK    Podróże    Stopem w świat, Hitchhiking journy in to the world, the first part.    Moheem - moj brat z Baluchistanu
Zwiń mapę
2007
09
mar

Moheem - moj brat z Baluchistanu

 
Pakistan
Pakistan, Panjgūr
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 8990 km
 
Po imprezowej Quettcie trafiamy do tętniącego przemytem pustynnego miasteczka..................

Witam ponownie tym razem chciałbym wam opisać przygodę w Baluchistanie.
Wiec przejechaliśmy granice iransko-pakistanska i przemęczyliśmy sie w
autobusie 15 godzin po koszmarnych drogach. Niestety maja tu liczne tzw. Off
rouds jedziesz sobie asfaltem, a tu nagle niema zwinięty, a jest to jedyna
droga i prujesz po piachu i żwirze w tumanach kurzu. W Queetcie spotkaliśmy
sie z naszym hostem Faisalem. Okazuje sie byc członkiem ważnej tu rodziny
ustawionej i finansowo i politycznie. Niestety chlopak lubi imprezować wiec
nie zostajemy długo. Następnie udajemy sie w stronę Karaczi, ale po drodze
postanawiamy zwiedzić bardziej Baluchistan (największą prowincja Pakistanu) i
odbijamy w głąb pustkowia do Panjgur (w tłumaczeniu Piec grobów) dojeżdżamy tam cysterna
która złapaliśmy na drodze jeszcze asfaltowej, ale juz niedługo po jakimś
czasie asfalt sie skończył i jedziemy off-roudem. Cysterna jechała na pusto,
a kierowca znal trasę wiec grzaliśmy jak w wyścigu Paryż-Dakar. Właściciel
cysterny zaprosił nas do siebie i powiedział ze pokaże nam Panjgur. Plan był
taki żeby zostać góra 1 dzień i dalej jechać w kierunku południowo-zachodnim
na Torbat i morze Arabskie ale los chciał inaczej. Kolega nasz Mohim okazał
sie być przemytnikiem diesla członkiem ogromnej rodziny, której nie omieszkał
nam pokazać i przy tym człowiekiem o wielkim sercu i ciekawości. Spędziliśmy
tam 4 dni z jazdy w kierunku morza. Ale za to poznaliśmy pol miasta
dostaliśmy stroje Baluczi w których jest znacznie wygodniej w tym klimacie,
wybraliśmy się na przejażdżkę terenowa po pustyni jak również jeździliśmy na
wielbłądach- nie w stylu przeciętnego turysty. Było wspaniale. Podczas pobytu poznaliśmy
tajniki przemytu diesla i narkotyków bo przecież kuzyni i wujkowie tez maja
swoje interesy. Było to, można by rzec, bliskie spotkanie z rzeczywistością
tych okolic.
Po tym jak w Iranie mieliśmy eskortę do granicy teraz sami zobaczyliśmy
wszystko od drugiej strony. I cos wam powiem Oni rządza tymi okolicami co
Mohim powiedzał stawało sie teraźniejszością.
Widzieliśmy mnóstwo domow widziałem mnóstwo broni itp. Mieliśmy szczęście
spotykając tego człowieka.
Mochim nie pozwolil nam jechać dalej na Torbat mówiąc, ze to
niebezpieczne, (chyba miał racje) wsiedliśmy w autobus który on dla nas
wybrał (z klima). Lecz my chcieliśmy jeszcze trochę pozwiedzać i transport
autobusem nam za bardzo nie odpowiadał. Wysiedliśmy sobie w połowie drogi do
Karaczi i przespaliśmy w przydrożnej sypialni dla kierowców. Następnego dnia
caly dzień jechaliśmy przeładowaną ciężarówka 30km/h i nie przejechlilsmy
zbyt dużo.
Zmęczeni postanowiliśmy sobie rozbić namiot w górach przy, o dziwo, dość
sporym strumyku. Lecz i tego nie udalo nam sie zrobić. Zgarnęła nas policja
mówiąc ze to niebezpieczne. Swoja droga tez maja cierpliwość najpierw nas
wolali my ich zignorowaliśmy i próbowaliśmy ukryć sie w górach gdy juz
myśleliśmy ze nam dali spokój ci nas znaleźli i wcale nie aresztowali czy cos, porostu czekali az
sami z nimi pójdziemy. Najpierw spokojnie pogadaliśmy sobie przez telefon z
jakims angielskojęzycznym oficerem on nam wszystko wyjaśnił i przekonał żeby
zostać w gesthousie na koszt policji. Było późno wiec postanowiliśmy sie tam
przejechać. Gdy tam dotarliśmy okazało się, ze jest nowy rozkaz, żeby nas
przetransportować do oddalonego o 150 km Khuzdar do kwatery głównej i to
natychmiast i nic nie pomogło ze próbowaliśmy przekonać, ze to wystarczy
itp. rozkaz trzeba wykonać bezzwłocznie. Zawieźli nas z powrotem tam skąd
rano startowaliśmy hmmm.....
Fajnie!!!! gdy tam wreszcie dotarliśmy to przesłuchało nas dwoch wysoko
postawionych oficerów. Byli bardzo zaskoczeni nasza postawa i zachowaniem,
na początku mysleli ze jesteśmy szpiegami czy cos. Ale telefon do kolegi z
Queety Faisala ich uspokoił ostatecznie. Ci tez następnego dnia wsadzili
nas w autobus i wreszcie dojechaliśmy do Karaczi.

Tu od naszego hosta dowiedzieliśmy sie jaka jest sytuacja. Okazuje sie ze
Baluchistan nie chce być pod władzą Pakistanu i zaczynają sie male potyczki
z wladzami federalnymi na to jeszcze sie naklada handel dieslem i narkotykami
na wielka skale. Wiec o kulke nie trudno.
Lecz my takiego strasznego ciśnienia nie czuliśmy. Zresztą po wizycie w
Panjgur i świadomości ze miejscowi nie zrobią nam nic wiedząc ze naszym
"bratem" jest Mohim którego rodzina trzęsie cala okolica. Byliśmy bardziej
wyluzowani niż Policja która nas w nocy schwytała z pustkowia.

Ciekaw jestem co jeszcze zobaczymy w tym wspaniałym kraju.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (26)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
PawelK
Pawel Kilen
zwiedził 21% świata (42 państwa)
Zasoby: 332 wpisy332 426 komentarzy426 4539 zdjęć4539 9 plików multimedialnych9