Po 2 dniowym rajdzie spod granicy lądujemy w 13 milionowej stolicy kraju w którym wszystko jest inaczej. Spotykamy jednak dobrych ludzi i problemy powoli się rozwiązują.
A TO INNY TEKSCIK KTÓRY NAPISALEM W TYCH DNIACH:
Witam, długo nie pisałem bo i roboty tez miałem trochę.
Będzie to długi mail wiec postaram się go skrócić.
Ostatni raz pisałem z Turcji z Dogubayazit. No niestety nie udało się tam nam wejść na Ararat.
Wiec wjechaliśmy do Iranu. Jeszcze z Turcji nie chcieli tylko nas wypuścić bo sie nagle okazało ze jednak powinniśmy zapłacić za wizę kiedy tu wjeżdżaliśmy a na dodatek nie mamy pieczątki wjazdowej. ha ha.
Było trochę krucho bo my juz pozbyliśmy sie pieniędzy tureckich a do najbliższego bankomatu było 50 km.
Lecz nasi uczynni Tureccy pogranicznicy postanowili pójść nam na rękę i wypuścić nas po wcześniejszym dogadaniu sie z kolegami z Iranu. wiec nawet pieczątki wyjazdowej tez nie dostaliśmy( czyli nas w ogóle w Turcji 4 tygodnie nie było).
Jak juz weszliśmy do Iranu to nas skrupulatnie spisano, a pani z informacji turystycznej (pierwszy raz taka obsługa na granicy) poinformowała co można co nie i jak to wszystko generalnie wygląda.
Wiec szczęśliwi po przedarciu sie przez tłum spekulantów walutowych za drzwiami budynku i przejściu kilku set metrów złapaliśmy Turecka ciężarówkę w której przez następne 2 dni jechaliśmy to Tehranu.
W Teheranie znaleźliśmy sie 7 lub 8 lutego. Mieliśmy szczęście bo od razu odezwał sie do nas człowiek z HC. Wiec mieliśmy gdzie spać.
Tehran to ogromne miasto 15 mln ludzi 80 km A-E i 30km N-S i ogromne korki i zanieczyszczenie powietrza. Kierowcy jeżdżą jak wariaci, motocykliści jeżdżą pod prąd, a piesi przechodzą gdzie im sie żywnie podoba. Generalnie masakra.
Następnie mieliśmy trochę problemów z gotówka ale Polska Ambasada spisała się na medal i w ciągu jednego dnia udało sie ściągnąć kasę z Polski.
to niestety nie był koniec naszych drobnych problemow, następnie okazało się ze nie jest tak łatwo złożyć podanie o wizę pakistańską. Generalnie bardzo to papierkowa i biurokratyczna robota. Gdy nam sie to wreszcie udało to Konsul nie chciał nam jej dać tak od reki bo nie staraliśmy się o nią jeszcze w Polsce.
no cóż duzo by się tu tłumaczyć, chodzi generalnie o to ze wjazd do Pakistanu mogliśmy sobie załatwić jeszcze w Polsce a tego nie zrobiliśmy. My oczywiście celowo ale oni tego nie rozumieli.
no coż. Jedna z owocniejszych rzeczy jaka mi sie przytrafiła to to ze zaliczyłem dość wysoka górkę 3993 m. mt. Tocha w Alborz Kuhha.
Mam super zdjęcia itp. I symptomy choroby wysokościowej, przełoiłem 2000m w 5,5 godziny i drugie tyle w 4 h pod koniec dnia ledwo zipałem.
No ale fajnie bylo.
Jutro znaczy 15 lutego wreszcie wyjeżdżamy z tego śmierdzącego miasta.
Pozdrawiam i mam taka prośbę jeżeli śledzicie sytuacje polityczna na arenie międzynarodowej to podeślijcie jakieś info. jak stoi USA kontra Iran.
Mam nadziej ze wojny nie będzie. !!