Skacowany po calonocnej balandze w Cape Town razem z Theo/kolega od rejsu przez Ocean Indyjski/.
Rano ruszam...rano jak rano no bo byla jedynasta.
Piekne wybrzeze, pod koniec dni i 90 km na liczniku docieram do Betty's Bay. Troche mi zajmuje odnalezienie domu Riaana.
W pubie powiedzieli ze druga w prawo i pierwsza w lewo. Dom na slupach dwa psy i czarna swinia!
Ostatecznie odnajduje czlowieka ktory obiechal Afryke rowerem. Zajelo mu to okolo 2 lat. No ale dal rade!!
Jak by ktos byl zainteresowany to jego strona www.afryca365.com
Ladujmy w tym samym pubie w ktorym udzielono mi informacji. Goscinnosc i kupa przydatnych informacji. Bardzo fajny facet pelen energi i zalatany rowniez. Nastepnego dnia wlatuje gdzies wiec spotkanie bylo dosc krotkie.
Zalatwia mi nocleg w lokalnym Backpakers i tyle go wdzialem.
Rano kosci bola, miesnie bola i pogoda w kratke no ale jak trzeba to trzeba i w droge.
Tego dnia pruje przez wybrzeze i drogi szutrowe az w koncu zatrzymuje sie w stodole u jednego Boera.
Ladnie tu w tej Afryce musze przyznac. A rowerem jeszcze przyjemniej.