"My tu byly"- powinienem wydrapac na scianie promu przeprawiajacego nas na wyspe.
Fajnie sie wraca do miejsc znajomych.
Tym razem z mamuska. Po objechaniu Taman Nagara i Cameron Highlands troche stopem, autobusem i pociagiem postanawiamy dluzej zatrzymac sie w GT.
Odkrywam miasto troche na nowo. Sa swiatynie w ktorych nie bylem i restauracje w ktorych nie jadlem. Dla mamy to pierwszy raz lecz tym razem ma pakiet. Czyli Malajczycy, Hindusi, Chinczycy, Birmanczycy, Tajowie, w jednym miejscu. Miasto na liscie UNESCO. Przytym wyspa obfituje w piekne plaze i poroscniete jungla gory.Dla kazdego cos milego, Wszedzie mozemy sobie dojechac autobusem miejskim. A nasz hoteik w Chinatown ma internet, czego tu wiecej chciec.
W GT spedzilismy okolo 10 dni. Zwiedzanie, obzarstwo, lenistwo i w moim przypadku sporo serfowania po internecie. Tu pod wiatrakiem chinskiego gesthausu zbieralem dane, przeszukiwalem strony internetowe poprostu organizowalem sie na Afryke. Jesli to w ogole wypali.
Przy okazji trafilismy na festiwal z okazji urodzin sultana, przez jeden dzien ulice miasta i swiatynie zyly jakby inaczej. Wiecej sztuki, muzyki i przedstawien. Oczywiscie wszystko w Malezyjskim stylu organizacyjnym co czasem moze zawrocic w glowie./Program festiwalu ktory podobno mial trwac miesiac dostalem na dzien przed glownym eventem/.
Staralem sie strzelac ladne fotki wiec zapraszam do galerii.
No i pozdrwowienia dla polskich dziewczyn spotkanych na plazy!!