Stopem przez ziemie Zulusow, Tosha i jeszcze kilku plemion, dojezdzam do Cape Town,
Po drodze ucze sie tego kraju. Gdzie nie chodzic. Czego nie robic! Jak sie nie zachowywac. Podwoza mnie dobrzy ludzie, na takich zawsze czekam oddalajac sie od grupek miejscowych hichhikerow ktorzy wymachujac 10/20 Ranami zachecaja samochody do zatrzymywania.
Taka jest tu zasada, w Afryce generalnie placi sie za stopa.
Ucze sie czemu bialy czlowiek ma przezwisko "Numlugu".
Numlungu jest to pozolkla, niechetnie wygladajaca piana na falach oceanu obijajacego sie o kamienne wybrzeze Poludniowej Afryki.
I w jakiej kolejnosci lew pozera czlowieka? Zaczynajac od posladkow, przechodzi do miesni plecow. Na deser uda i ramiona.
Ze rzad jest skorumpowany, ze jest mnostow emigrujacych pracownikow z krajow osciennych, zeby nikomu nie ufac- to jest pierwsza najwazniejsza zasada.
W Cape Town spotykam sie z moim towarzyszem podrozy z Tamashy. Teo jest w miescie tydzien, trzykrotnie probowano go okrasc, raz z nozem w reku.
Wschodnie wybrzeze jest zniewalajace.
Krainy natomiast od pokolen zamieszkale przez czarna populacje to platanina malych domkow w duzym zageszczeniu. Kazda wioska musi byc na wzniesieniu.
Capt Town wyglada ladnie. Lecz ja mam tu misje- misje "Across Africa by all means- by bike and so on..."
Po zobaczeniu tego co trzeba zobaczyc, odbieram swoj rower. Troche go jeszcze wyszykuje i do przyladka Igielnego!!
Po tygodniu, bardzo "burzy" tygodniu:
Rower odebrany, po zlozeniu go na lotnisku. Dopedalowalem do domu moich hostow z CS.
I sie zaczela maniana, bagaznik tylni jak by nie pasowal do ramy, przedni to jakies nieporozumienie. Te czesci zostaly zakupione w Polsce. Ostatecznie z odrobina kreatywnosci udaje mi sie wszystko jakos poskrecac do kupy. W ruch poszly nawet elementy drewniane.
Sakwy kupilem na lokalnym markecie. To znaczy 4 tanie plecaki. 2 zszylem do siebie i teraz wygladaja bardzo profesjonalnie. Nie wspominajac o przeprofejsonalnie wygladajacym napisie Karrimor.
Nie zapomnialem rowniez o maskowaniu. To znaczy zeby nie wygladal na drogi. Wszystko zostalo przemalowane tu i tam z pomoca farby w spreju.
Czesci zapasowe i troche prochow do mojej apteczki.
Kazdy dzien to niekonczacy sie poscig za sklepami i sprawami do zrobienia.Najwieksza przyjemnosc sprawia smiganie po Cape Town w czasie godzin szczytu na rowerze-swiatla nie swiatla, krawezniki nie krawezniki, ludzie nie ludzie, przepisy???
"A co mi zrobisz jak mnie zlapiesz?"
W niedziele 06.11.2010 ruszam do Cape Agulhas. Sprawdzic jak sie zabawka sprawuje.