Taki sobie wypad rekonesansowy, pogoda kiepska. Taka pora roku burze, grad i deszcz. Szkoda ze nie zalatwilem sobie wizy do Lesotho bo tam podobno jest uroczo.
W wiekszosci czytalem ksiarzke w namiocie. Lecz uskutecznilem tez nie durzy wypadzik, malo co nie nadepnelem na smiercionosnego Puff addera i wyploszylem troche pawianow. Skurkowane maja wielkie zeby!!!!
Caly czas w drodze do Cape Town i nowego rozdzialu w tej "wycieczce".
Prubuje sie zorietowac o co chodzi w tym spoleczenstwie. Karzdy bilay mi muwi zebym byl ostrorzny, czarni tylko sie usmiechaja, blyskajac oczami.
"We will se what will hapends"